Jak poinformowano w Prokuraturze Rejonowej Bydgoszcz-Północ prowadzącej postępowanie w sprawie zajść na stadionie przygotowywane są pierwsze wnioski o zatrzymanie uczestników zajść podejrzanych o złamanie obowiązujących przepisów. Prokuratura, dla dobra śledztwa, utrzymuje w tajemnicy liczbę wniosków i możliwy termin ich realizacji, ale nieoficjalnie wiadomo, że zebrany dotychczas materiał dowodowy może być podstawą do postawienia zarzutów około dziesięciu osobom.
"Czym innym jest przekonanie, że ktoś gdzieś był i coś robił, a czym innym zebranie na ten temat dowodów, mogących być dla prokuratury czy sądu podstawą do podejmowania określonych decyzji" - powiedział prokurator Dariusz Bebyn. Jak zaznaczył jednak, w wielu przypadkach udowodnienie winy zidentyfikowanym uczestnikom zajść nie będzie trudne.
"Jednym z wątków postępowania jest sprawa wtargnięcia na murawę. Nie musimy tutaj wykazywać, że ktoś zrobił coś konkretnego - wystarczy, że tam był, był w momencie, kiedy nie miał prawa tam być" - dodał Bebyn. Jak ocenił, taki zarzut można postawić około tysiącu osób, które wtargnęły na płytę stadionu po zakończeniu meczu.
Dzięki analizie materiałów zarejestrowanych przez monitoring, media i funkcjonariuszy prewencji, policjantom z Poznania i Warszawy, a także z Sosnowca, Szczecina i Bydgoszczy, udało się dotychczas ustalić tożsamość kilkudziesięciu uczestników zajść, do jakich doszło na stadionie tydzień temu. Nieoficjalnie, ze źródeł zbliżonych do policji wiadomo, że znane są nazwiska około 60 aktywnych uczestników zajść na stadionie, ale liczba zidentyfikowanych osób systematycznie się zwiększa.
W ubiegły wtorek pseudokibice zdemolowali stadion Zawiszy, gdzie w finale krajowego pucharu Legia Warszawa pokonała w rzutach karnych 5:4 Lecha Poznań. Zgodę na organizację meczu wydano mimo negatywnej opinii policji o bezpieczeństwie na stadionie.
Szkody wyrządzone przez pseudokibiców sięgają kilkuset tysięcy złotych. W czasie zajść zniszczono infrastrukturę stadionu o wartości 40 tys. zł, reklamy elektroniczne o wartości 200 tys. zł, została także uszkodzona kamera telewizyjna warta 150 tys. zł.