Doniesienie do prokuratury w sprawie zakłócenia procesji złożył najpierw proboszcz miejscowej parafii, a później jeden z jej uczestników, który stwierdził, że doszło do obrazy uczuć religijnych.
Jak poinformował w środę PAP rzecznik łódzkiej prokuratury Krzysztof Kopania, śledczy uznali, że brak jest podstaw do "wszczęcia postępowania w sprawie złośliwego przeszkadzania w wykonywaniu obrzędu religijnego i obrazy uczuć religijnych".
Dodał, że prokuratura przeanalizowała zachowanie mężczyzny przebranego w motyla i nie "dopatrzyła się złośliwego przeszkadzania w obrzędzie religijnym". "Uznała także, że artysta nie poniżył wiernych" - powiedział Kopania.
Rzecznik zwrócił uwagę, że w trakcie przesłuchania, mężczyzna zapewniał, iż nie miał zamiaru obrażać uczuć religijnych uczestników procesji ani złośliwie im przeszkadzać; mówił, że jest artystą i "chciał dać wyraz radości ze święta". Zapewnił też, że "nie będzie już więcej zakłócał tego typu uroczystości".
Do zdarzenia doszło w czerwcu tego roku w trakcie procesji Bożego Ciała w pobliżu łódzkiej archikatedry. W pewnym momencie do uczestników uroczystości dołączył mężczyzna przebrany za motyla. Przez kilka minut m.in. pląsał między wiernymi, podskakiwał, robił ósemki. Później schował się w bramie.
O przebranym za motyla mężczyźnie było już w tym roku głośno. W maju - w trakcie transmisji mszy beatyfikacyjnej Jana Pawła II, którą mogli oglądać łodzianie na telebimach ustawionych przed archikatedrą - mężczyzna wraz z kolegą trzymał duży transparent z podobizną twarzy Jana Pawła II i napisem "To nie jest mój ojciec".
Interweniowała straż miejska, policja, wierni i duchowni. Mimo próśb mężczyźni nie chcieli zwinąć transparentu. Kilka osób próbowało zasłaniać go parasolami.
Policjanci spisali dane mężczyzn, ale nie użyli siły na prośbę przedstawicieli Urzędu Miasta, który był organizatorem transmisji. Po godzinie mężczyźni zwinęli transparent. Jak tłumaczył artysta, był to protest przeciwko wpływom kościoła katolickiego na życie publiczne i społeczne w Polsce.