W lesie w Ząbkach znaleziono ciała pięcioletniego chłopca i trzyletniej dziewczynki. W szpitalu zmarła babcia dzieci, która próbowała popełnić samobójstwo - kobieta strzeliła sobie w głowę. Zostawiła pożegnalny list, w którym wyjaśniła, że chciała ulżyć córce.
Tragedia wydarzyła się około 200 metrów od miejsca, w którym mieszkała rodzina. Jak nieoficjalnie dowiedziała się "Panorama" TVP2, strzały padły z broi należącej do ojca dzieci, który jest funkcjonariuszem w jednostce specjalnej GROM.
Rodzice dzieci są pod opieką psychologów. Sąsiedzi, którzy znają rodzinę, przyznają, że rodzice wzorowo opiekowali się swymi niepełnosprawnymi dziećmi i wiele serca wkładali w ich rehabilitację. Zamordowane dzieci od urodzenia nie chodziły. Najstarsze dziecko spośród trójki rodzeństwa jest zdrowe.
Mariusz Mrozek z zespołu prasowego Komendy Stołecznej Policji powiedział dziennikarzom, że policja zabezpiecza ślady na miejscu zdarzenia. Przesłuchiwani są świadkowie m.in. okoliczni mieszkańcy.
Policja na razie nie chce ujawniać żadnych szczegółów. Mrozek podkreślił w rozmowie z dziennikarzami, że jest na to za wcześnie. Dopytywany o przyczynę zgonu dzieci mówił, że potwierdzi ją sekcja zwłok. Policjanci zabezpieczyli znaleziony na miejscu pistolet. Broń została przekazana do badań balistycznych.