Na kary po półtora roku pozbawienia wolności w zawieszeniu oraz grzywny skazał w środę łódzki sąd okręgowy dwóch mieszkańców Warszawy oskarżonych o zatrzymywanie pociągów za pomocą nadajnika radiowego. Przez rok mężczyźni zatrzymywali pociągi m.in. na trasie Warszawa-Łódź. Obaj oskarżeni dobrowolnie poddali się karze, na którą zgodził się prokurator i oskarżyciel posiłkowy, czyli PKP PLK. 34-letniemu informatykowi Michałowi Rz. sąd wymierzył karę 1,5 roku pozbawiania wolności w zawieszeniu na cztery lata, a 29-letniemu Adamowi G. karę 1,5 roku więzienia sąd warunkowo zawiesił na trzy lata.
Wymierzył też oskarżonym grzywny - 1800 i 800 złotych - oraz zobowiązał ich do solidarnego naprawienia szkody na rzecz PKP PLK w wysokości ponad 2,8 tys. zł.Wyrok, na ogłoszeniu którego nie było żadnej ze stron, jest nieprawomocny.
Sprawę trzeciego z oskarżonych - 34-letniego Marcina Sz., który nie przyznaje się do winy - wyłączono do odrębnego postępowania. Jego proces będzie toczył się przed sądem rejonowym, bowiem SO zmienił kwalifikację prawną czynów z tzw. dywersji informatycznej na zakłócenie pracy sieci; uznał, że po tej zmianie to sąd rejonowy jest właściwy do rozpoznania jego sprawy.
Według prokuratury, oskarżeni poznali się na internetowym forum dla krótkofalowców i wspólnie, wielokrotnie doprowadzali do zatrzymania pociągów. Działali od sierpnia 2009 do lipca ub. roku, kiedy to zostali zatrzymani.
Oskarżeni w tym czasie przyjeżdżali na działkę rodziców Michała Rz. w okolicach stacji PKP Skierniewice-Rawka. Posiadali przy sobie radiotelefony. Podpinając się pod antenę zamontowaną na domu, nadawali specjalne sygnały radio-stop.
Według prokuratury, urządzenia do wysyłania i odbierania sygnałów radio-stop znajdują się w kabinach maszynistów i w nastawniach u dyżurnego ruchu. W przypadku zauważenia zagrożenia bezpieczeństwa w ruchu na szlaku kolejowym zdejmuje się plombę z tego urządzenia i uruchamia. Sygnał przekazany z nastawni dociera drogą radiową do pociągu (lub odwrotnie) i następuje automatyczne hamowanie i zatrzymanie składu.
Oskarżeni wysyłali mylne komunikaty do nastawni kolejowych i sygnały do urządzeń radio-stop zainstalowanych w pociągach. W ten sposób dochodziło do zatrzymywania pociągów w okolicach Skierniewic. Jak ustalono, tylko jednego dnia sprawcy wysłali specjalny sygnał stop 59 razy; innego - 36 razy. Zatrzymywali zarówno pociągi osobowe, jak i towarowe m.in. relacji Warszawa-Łódź, Warszawa-Katowice, Warszawa-Opole. W śledztwie okazało się, że zatrzymywali też pociągi w okolicach Warszawy i Pruszkowa.
Z wyjaśnień oskarżonych - według prokuratury - wynika, że zatrzymywanie pociągów traktowali jako sprawdzenie swoich umiejętności i urządzeń, którymi dysponowali.
Jeden z oskarżonych - Michał Rz., który wcześniej był karany za tzw. dywersję informatyczną - w serwisie Youtube umieszczał filmy z nagraniami wysyłania sygnałów. Śledczy zabezpieczyli m.in. należące do mężczyzn laptopy, radiostacje i krótkofalówki, które przebadali biegli.
Dwaj oskarżeni w śledztwie przyznali się do winy i złożyli wnioski o dobrowolne poddanie się karze. Marcin Sz., który w okresie objętym zarzutami był maszynistą warszawskiego metra, nie przyznał się do zarzucanych czynów i odmówił składania wyjaśnień; jego sprawą zajmie się sąd rejonowy. Oskarżeni odpowiadają z wolnej stopy. Wcześniej dwaj z nich byli aresztowani.
Rozprawa przed łódzkim sądem - na wniosek obrony jednego z oskarżonych - toczyła się za zamkniętymi drzwiami. Obrońca argumentował wyłączenie jawności ważnym interesem państwa z uwagi na to, że w wyjaśnieniach oskarżonych mogły być ujawnione tajemnice PKP m.in. informacje o działaniu systemu bezpieczeństwa czy systemu informatycznego kolejowego przewoźnika.