Najnowsza oferta firmy to „kontrakt lokacyjny” zawierany na rok, który klientowi ma przynieść zysk od 8,2 proc. w górę. To poziom do niedawna nieosiągalny dla lokat bankowych. Do skorzystania z tej atrakcyjnej oferty namawiają reklamy: na billboardach i na łamach najpoczytniejszych dzienników. Sama reklama kojarzy się z trwałością i bezpieczeństwem – występuje w niej pilot w mundurze, do złudzenia przypominający osławionego cudownym manewrem lądowania kapitana Tadeusza Wronę. – To nie jest nasz pilot, nie wydawaliśmy zgody na użycie jego wizerunku. To po prostu ktoś podobny. Sprytne – usłyszeliśmy u polskiego przewoźnika.
Ze śledztwa przeprowadzonego przez „DGP” wynika, że dokładnie takie same metody Finroyal stosuje w całej swoje działalności. Na pierwszy rzut oka wszystko wygląda solidnie i bezpiecznie, ale po próbie weryfikacji pojawiają się poważne wątpliwości. Firma oferuje klientom powierzenie pieniędzy w „kontrakt lokacyjny”, o którym milczy cały polski system prawny. Właśnie dlatego Komisja Nadzoru Finansowego umieściła Finroyal na publicznej liście ostrzeżeń. – Złożyliśmy też zawiadomienie o podejrzeniu popełnienia przestępstwa. Prokuratorskie postępowanie przygotowawcze w tej sprawie trwa – mówi nam Łukasz Dajnowicz z biura prasowego KNF.
Eksperci komisji ocenili, że firma prowadzi w rzeczywistości działalność bankową, bez odpowiednich gwarancji dla klientów. Czyli przyjmuje lokaty i obciąża je ryzykiem. Jednak warszawska prokuratura dla dzielnicy Wola swoje śledztwo zawiesiła już przed rokiem. Od tamtej pory czeka na pytania skierowane do brytyjskiego odpowiednika KNF. – To konieczne, gdyż Finroyal jest w rzeczywistości brytyjską firmą działającą w Polsce poprzez swoje biura operacyjne – wyjaśnia „DGP” oficer policji, który zajmował się tym śledztwem.
Już z lektury oficjalnej strony WWW Finroyalu widać, że jej brytyjskość ma być atutem: „Należymy do międzynarodowej grupy finansowej FRL Capital Limited z kapitałem akcyjnym 88 milionów funtów brytyjskich” – chwalą się właściciele. Tymczasem według dokumentu, do którego dotarł „DGP”, firma w rzeczywistości nie dysponuje takim kapitałem zabezpieczającym powierzane jej środki.
„Dłużnikiem Finroyal na kwotę 88 milionów funtów jest Andrzej K., który posiada 100 procent akcji spółki. Z powyższego wynika, iż spółka została założona przez tę samą osobę, która jest jedynym akcjonariuszem i zarządzającym, a wobec której spółka ma wierzytelność za pożyczkę na opłacenie kapitału zakładowego. Oznacza to, że fizycznie kapitał zakładowy nie został wpłacony, a występuje jedynie jako wierzytelność” – takie wyjaśnienia przesłali polskiej Komisji Nadzoru Finansowego urzędnicy brytyjskiego rejestru sądowego.
W odpowiedzi Arkadiusz Gemuła, przedstawiciel Finroyalu nie zanegował tych informacji, lecz wytłumaczył, że to standardowa operacja finansowa zgodna z brytyjskim prawem. Nie odpowiedział jednak na pytanie, czy zapewnia to właściwe bezpieczeństwo klientom powierzającym im pieniądze. Przyznał również, że Finroyal nie jest podmiotem wpisanym bezpośrednio do rejestru prowadzonego przez brytyjski Financial Services Authority (odpowiednik rodzimej KNF). W praktyce oznacza to, że nie spełnia on wymogów polskiego ani brytyjskiego prawa, co oznacza również całkowity brak polskich i brytyjskich gwarancji dla klientów.
– „Jako spółka posiadamy ubezpieczenie Public Liability Insurance do wysokości sumy 2 milionów funtów” – odpisał nam Arkadiusz Gemuła. – „Dla każdego, kto ceni sobie prostotę, wygodę i możliwość osiągania z góry ustalonego dochodu, oferta Kontraktu Lokacyjnego będzie ciekawym uzupełnieniem portfela inwestycyjnego” – dodaje.
Jednak Public Liability Insurance wspomniane przez pracownika Finroyal to typowe na brytyjskim rynku ubezpiecznie OC od działalności gospodarczej, np. szkód spowodowanych klientowi z powodu błędu hydraulika. Prokuratura z dalszymi krokami czeka na kompletne wyjaśnienia z brytyjskiego nadzoru. – Nie wykonamy więcej żadnego ruchu, dopóki nie otrzymamy odpowiedzi na wniosek o pomoc prawną. Każdy klient Finroyalu musi sam zdecydować, czy oferowany zysk jest wart ryzyka – usłyszeliśmy w prokuraturze.