Jak poinformowała w piątek PAP szefowa prowadzącej śledztwo Prokuratury Rejonowej Katowice-Północ prok. Urszula Noras-Cema, nie przyznają się oni do zarzutów. Komendant katowickiej straży miejskiej Włodzimierz Romanowski zawiesił obu funkcjonariuszy do czasu wyroku sądu. Strażnikom może grozić do 12 lat więzienia. Z ustaleń śledztwa wynika, że obaj strażnicy, pełniąc 15 listopada służbę pojechali do interwencji po zgłoszeniu o pijanym mężczyźnie, który znajdował się przy ul. Skargi w ścisłym centrum miasta. Według prokuratury, strażnicy mieli pijanego zawieźć radiowozem w odludne miejsce na końcu ul. Opolskiej, tam pobić, przeszukać i ukraść mu 2 tys. zł, a w końcu - pobitego, m.in. ze złamaną ręką - zawieźć do izby wytrzeźwień.
Poszkodowany - pracujący, mający rodzinę - po tym zdarzeniu złożył zawiadomienie o podejrzeniu przestępstwa. Prokuratura przesłuchała dotąd w sprawie kilkunastu świadków, zwróciła się też do biegłego o ocenę obrażeń mężczyzny. Jak powiedziała prok. Noras-Cema, obaj strażnicy zaprzeczają, by mieli pobić, użyć przemocy i zabrać pokrzywdzonemu pieniądze. Choć prokuratura nie dysponuje zeznaniami bezpośrednich świadków, zeznania innych osób potwierdzają jednak częściowo wersję pokrzywdzonego. "Istnieje wysokie prawdopodobieństwo, że (strażnicy - PAP) popełnili zarzucony im czyn" - powiedziała prok. Noras-Cema. Zebrany przeciw nim materiał okazał się wystarczający, by sąd zgodził się w środę na ich tymczasowe aresztowanie.
Komendant katowickiej straży miejskiej nie chciał w piątek komentować sprawy. Jak powiedział PAP, zaraz po aresztowaniu zawiesił obu strażników w obowiązkach, nie rozwiązując z nimi stosunku pracy. Dodał, że funkcjonariusze mają kilkuletni staż pracy. Odmówił odpowiedzi na pytanie o ew. problemy związane z ich dotychczasową służbą. O sprawie w piątek napisał lokalny dodatek do "Gazety Wyborczej". Według gazety podejrzani to przewodniczący i wiceprzewodniczący działającego w katowickiej straży miejskiej związku zawodowego OPZZ Konfederacja Pracy.