Przyczyną odroczenia rozprawy do wtorku była nieobecność obrońcy, mec. Grzegorza Majewskiego. Kiszczak powiedział Sądowi Okręgowemu w Warszawie, że nic mu nie wiadomo o przyczynach jego nieobecności i nie zgadza się na rozprawę bez udziału obrońcy.
Sąd uzyskał informację, że obrońca bierze udział tego dnia w innej rozprawie, bo myślał, że proces miał się odbyć we wtorek - sąd powiadomił go wcześniej o rozprawach zaplanowanych na poniedziałek i wtorek. Sąd ukarał go grzywną 5 tys. zł za nieusprawiedliwioną nieobecność.
Wcześniej Majewski złożył sądowi wniosek o nowe badania Kiszczaka, bo nasiliły się u niego objawy neurologiczne; jest też podejrzenie choroby Alzheimera. Adwokat chciał powołania przez sąd komisji lekarskiej złożonej z kilku lekarzy różnych specjalności, by uznali, czy Kiszczak może w ogóle być sądzony.
Sąd wydał już kilka dni temu decyzję o powołaniu biegłych z Zakładu Medycyny Sądowej, którzy w ciągu miesiąca mają wydać opinię w tej sprawie. Sam Kiszczak mówił sądowi, że nie wie, co się dzieje na sali. Z powodu złego zdrowia może on brać udział w rozprawie nie dłużej niż dwie godziny dziennie.
Katowicka prokuratura oskarżyła Kiszczaka, że umyślnie sprowadził powszechne niebezpieczeństwo dla życia i zdrowia ludzi, wysyłając jako szef MSW 13 grudnia 1981 r. szyfrogram do jednostek milicji, mających m.in. pacyfikować zakłady strajkujące po wprowadzeniu stanu wojennego. Zdaniem prokuratury, bez podstawy prawnej Kiszczak przekazał w nim dowódcom "oddziałów zwartych" MO swe uprawnienia do wydania rozkazu użycia broni przez te oddziały - co miało być podstawą działań plutonu specjalnego ZOMO, który 15 i 16 grudnia strzelał w kopalniach "Manifest Lipcowy" i "Wujek".
Górnicy z "Wujka" zastrajkowali 13 grudnia 1981 r., domagając się m.in. zniesienia stanu wojennego i zwolnienia internowanych. 16 grudnia doszło do starć górników z zomowcami, którzy wdarli się na teren kopalni. Od ich strzałów na miejscu zginęło sześciu górników, siódmy zmarł kilka godzin później, a dwóch kolejnych - w styczniu 1982 r.
Sprawę Kiszczaka wyłączono w 1993 r., z powodu złego stanu jego zdrowia, z katowickiego procesu zomowców, w którym po kilku procesach zapadły ostateczne wyroki skazujące ich na kary od 3,5 roku do 6 lat więzienia. Sąd Najwyższy, utrzymując w 2009 r. wyroki skazujące, podkreślał, że użyli oni broni bezprawnie, gdyż nie byli w bezpośrednim zwarciu z górnikami, a ich życiu nie groziło niebezpieczeństwo.
Kiszczak, któremu grozi do 8 lat więzienia, nie przyznaje się do zarzutu. Twierdzi, że zakazał użycia broni w "Wujku", gdy zwracał się o to do niego szef MO na Śląsku oraz nakazał wycofanie MO i wojska z kopalni. Mówił, że strzały jednak padły, a milicjanci strzelali "spontanicznie, w obronie własnej".
Oskarżony powoływał się na dekret Rady Państwa z 12 grudnia o wprowadzeniu stanu wojennego, opublikowany w "Dzienniku Ustaw" z datą 14 grudnia. W rzeczywistości "Dziennik..." ukazał się 17 grudnia, a Kiszczak według oskarżenia przekroczył uprawnienia szefa resortu wprowadzając przedwcześnie w fazę wykonawczą nieobowiązujące jeszcze uregulowania dekretu o stanie wojennym. Przed 1981 r. nie było przepisów regulujących zasady użycia broni przez oddziały MO. Prokuratura uważa, że gdyby nie ten szyfrogram, nie doszłoby do śmierci górników. Obrona twierdzi zaś, że ówczesny szef MO gen. Józef Bejm przekonał Kiszczaka, że wydanie szyfrogramu wystarcza, by uregulować zasady użycia broni przez oddziały MO.
Pierwszy proces Kiszczaka ruszył przed warszawskim SO w 1994 r. W 1996 r. SO uniewinnił go. W 2004 r. skazał na 2 lata więzienia w zawieszeniu. W 2008 r. SO umorzył sprawę z powodu przedawnienia. W 2011 r. ponownie go uniewinnił. Wszystkie te wyroki uchylał potem Sąd Apelacyjny w Warszawie.
Przy ostatnim uniewinnieniu SO uznał, że nigdy nie wykazano, aby szyfrogram pozostawał w jakimkolwiek związku z decyzją o użyciu broni palnej w kopalni. Uchylając ten wyrok w listopadzie 2011 r., SA uznał, że gdyby nie szyfrogram, to nie byłoby podstawy prawnej legalizującej wprowadzenie do kopalni jednostki specjalnej ZOMO.
Stan wojenny w grudniu 1981 r. nielegalnie wprowadziła tajna grupa przestępcza pod wodzą Wojciecha Jaruzelskiego w celu likwidacji "Solidarności", zachowania ówczesnego ustroju oraz osobistych pozycji we władzach - uznał w styczniu br. Sąd Okręgowy w Warszawie w procesie twórców stanu wojennego (sprawa Jaruzelskiego jest zawieszona). Kiszczaka skazano na 4 lata więzienia; na mocy amnestii z 1989 r. wyrok zmniejszono o połowę, a karę zawieszono. Obrona zapowiada apelację.
W innych procesach z oskarżenia IPN Kiszczak został uznany przez ten sam sąd za winnego w dwóch sprawach o dyskryminację wyznaniową podległych funkcjonariuszy: wyrzucenia ze służby jednego milicjanta za to, że zawarł ślub kościelny, a innego - bo posłał córkę do pierwszej komunii św. Obie sprawy umorzono zarazem na mocy amnestii z 1989 r.
W grudniu 2009 r. pion śledczy IPN zarzucił zaś Kiszczakowi przekroczenie uprawnień przez utrudnianie i kierowanie na fałszywe tory śledztwa w sprawie śmiertelnego pobicia przez milicję Grzegorza Przemyka w 1983 r. Podejrzany nie przyznał się i odmówił wyjaśnień. Grozi mu do 5 lat więzienia.
Od 1945 r. Kiszczak był funkcjonariuszem Informacji Wojskowej, a od 1957 r. - Wojskowej Służby Wewnętrznej. W 1972 został szefem wywiadu wojskowego. Od 1979 r. - szef kontrwywiadu WSW. W 1981 r. został szefem MSW jako bliski współpracownik Jaruzelskiego. Członek WRON. Był w Biurze Politycznym KC PZPR w latach 1986-90. Uczestnik rozmów w Magdalence i prac Okrągłego Stołu w 1989 r. Desygnowany na premiera w lipcu 1989 r.; nie zdołał utworzyć rządu. W rządzie Tadeusza Mazowieckiego miał funkcję wicepremiera. W lipcu 1990 r. wycofał się z polityki, przekazując resort Krzysztofowi Kozłowskiemu.