Sąd nakazał także Monice B.B. zapłatę w części lub w całości określonych wyrokiem kwot pieniężnych. Na poczet kary pozbawienia wolności sąd zaliczył okres zatrzymania oszustki i aresztu tymczasowego od 25 listopada 2009 do 19 kwietnia 2012 r. Oskarżona została zwolniona od kosztów procesu i kosztów sądowych.
Proceder oszustwa polegał na tym, że kobieta oferowała lokowanie pieniędzy na bardzo wysoki procent, twierdząc, że jest przedstawicielką towarzystwa ubezpieczeniowego i działa w jego imieniu, inwestując pieniądze wybranych klientów w specjalnej ofercie funduszu. Oszustka posługiwała się przy tym znakiem towarowym znanego towarzystwa ubezpieczeniowego. Działała w ten sposób od 2008 r. do listopada 2009 r.
Rozprawa toczyła się za zamkniętym drzwiami. Zdaniem sądu, jawność rozprawy mogłaby naruszyć interesy pokrzywdzonych. W toku śledztwa kobieta przyznała się do winy. Zeznała, że miała wspólnika ze Śląska, który odbierał od niej pieniądze i wyznaczał oprocentowanie. Twierdziła, że miała specjalne oferty, niedostępne publicznie. Podkreślała także, że nikogo nie namawiała do inwestowania u niej i klienci przychodzili wyłącznie z czyjegoś polecenia.
Sprawa wyszła na jaw w 2009 r., kiedy zaniepokojeni klienci firmy zawiadomili policję. Po kilku dniach Monika B.B. sama zgłosiła się na policję. Prokuratura przedstawiła jej zarzut wyłudzenia pieniędzy.
Przed sądem w czwartek zapadł także wyrok na męża oszustki, Stanisława B. oskarżonego o poplecznictwo, tj. próbę usunięcia śladów i dowodów przestępstwa swojej żony. B. uznany został za winnego zarzucanego mu czynu. Sąd wymierzył mu karę jednego roku pozbawienia wolności z warunkowym zawieszeniem na okres trzech lat, karę grzywny w wysokości 1 tys. zł. Stanisław B. obciążony został również częścią kosztów procesu i kosztów sądowych.