Nad Bisztynkiem nawałnica, z gradem wielkości kurzych jaj, uszkodziła ok. 300 budynków - zniszczone są dachy, powybijane okna. Trudna sytuacja jest w powiatach: lidzbarskim, kętrzyńskim i braniewskim, gdzie poprzewracane i połamane są drzewa.
Jak powiedział Frątczak, skutki nawałnicy usuwa kilkadziesiąt jednostek straży pożarnej.
Według Tomasza Gacha z wydziału zarządzania kryzysowego urzędu gminy w Bisztynku gradobicie uszkodziło wszystkie kryte dachówkami domy w miasteczku. Jak ocenił, dachy wyglądają jak szwajcarski ser. W najgorszym stanie jest budynek szkoły, z której wiatr zerwał całą zachodnią część pokrycia dachu.
Z nieba spadał grad wielkości piłek do tenisa, łamał gałęzie drzew, wybijał dziury nawet w ziemi. Większość samochodów ma wybite szyby i uszkodzone karoserie - powiedział urzędnik.
Jak poinformowało Wojewódzkie Centrum Zarządzania Kryzysowego w Olsztynie, gradobicie trwało nie więcej niż 10 minut, spowodowało jednak poważne straty materialne. Zawaliła się część dachu nad salą widowiskową ośrodka kultury. Deszcz zalał też bibliotekę. Uszkodzonych zostało kilkaset samochodów. Kilkaset dachówek spadło z budynku kościoła parafialnego.
Mnie złapało po drodze w samochodzie. Zaczęło się gwałtownym deszczem, który przeszedł w gradobicie. Początkowo grad był niewielki, potem spadały kule lodu wielkości ludzkiej pięści. Grad wybił przednią szybę, wgniótł dach i karoserię po bokach. Potłukł nawet lusterka - powiedziała PAP zastępca burmistrza Bisztynka Krystyna Zawistowska.
Według Zawistowskiej niemal wszyscy pracownicy urzędu gminy spontanicznie przyszli do pracy, żeby organizować pomoc i koordynować działania ratownicze. Nie cofniemy skutków tego kataklizmu, ale robimy wszystko, żeby naprawić szkody - powiedziała.
Do Bisztynka ściągnięto strażaków z całego regionu. Późnym wieczorem w miasteczku pracowało blisko 200 strażaków z ponad 30 zastępów. Pomagali mieszkańcom zabezpieczać uszkodzone dachy przed dalszymi opadami, usuwali uszkodzone dachówki i połamane gałęzie, pompowali wodę z zalanych piwnic.
Nigdy w życiu nie widziałem czegoś podobnego na własne oczy. Grad podziurawił nawet trawniki - stwierdził rzecznik warmińsko-mazurskiej straży pożarnej st. kpt. Przemysław Lech.
Przed północą w urzędzie gminy z udziałem wojewody Mariana Podziewskiego zbiera sztab kryzysowy, który ma wstępnie oszacować straty spowodowane gradobiciem. Powołano zespoły do przekazywania poszkodowanym mieszkańcom pomocy bezpośredniej.
Według policji w Bisztynku nie doszło do żadnych zdarzeń o charakterze kryminalnym. Jak poinformował st. asp. Robert Koniuszy gradobicie uszkodziło dach miejscowego komisariatu i zniszczyło policyjny radiowóz.
Po przejściu nawałnicy nad Bisztynkiem nadal pada deszcz i woda wlewa się do wnętrza domów przez uszkodzone dachy. Ze sklepów błyskawicznie wykupiono wszystkie plandeki i folię do zabezpieczenia uszkodzonych dachówek i szyb. Kolejne 220 plandek mają - na prośbę gminy - jeszcze we środę dostarczyć służby wojewody warmińsko-mazurskiego.
Jak poinformowała rzeczniczka wojewody Edyta Wrotek, do Bisztynka pojechali przedstawiciele wojewody, którzy mają ocenić rozmiary strat. Uruchamiamy też służby socjalne. Poszkodowane rodziny mogą liczyć na zapomogi w wysokości 6 tys. zł - zapowiedziała Wrotek.
W środę wieczorem o organizacji pomocy dla poszkodowanych rozmawiał z wojewodą warmińsko-mazurskim minister administracji i cyfryzacji Michał Boni.
Rzecznik MAC Artur Koziołek poinformował w komunikacie, że w Bisztynku jest grupa operacyjna wojewody, który zwrócił się do Komendanta Głównego Państwowej Straży Pożarnej o 500 plandek do zabezpieczenia uszkodzonych dachów. W usuwaniu strat pomagają strażacy ze wszystkich ochotniczych straży w gminie Bisztynek. Przybyły też jednostki z Państwowej Straży Pożarnej w Bartoszycach. W Urzędzie Miejskim w Bisztynku działa sztab kryzysowy.