Zwłoki w szpitalu bródnowskim odkryli elektrycy, którzy w poniedziałek rano weszli do pomieszczenia technicznego na najniższej kondygnacji budynku. W niskim korytarzu miedzy plątaniną rur i kabli leżało ludzkie ciało. Aby tam dotrzeć trzeba się niemal czołgać na kolanach pod rurami i kablami. Pomieszczenie jest bardzo rzadko odwiedzane przez kogokolwiek, dlatego zwłoki mogły tam leżeć tak długo. Na miejsce od razu wezwano policjantów, którzy zabezpieczyli makabryczne znalezisko i przystąpili do niezbędnych czynności.
– Oględziny zwłok nie wykazały, że zgon nastąpił w wyniku udziału osób trzecich, a przy ciele znajdował się portfel z dokumentami zmarłego co pozwoliło ustalić jego personalia – ujawnia w "Fakcie" podkom. Monika Brodowska z północno praskiej policji.
Jak się okazało trup z pomieszczenia technicznego to 67-letni pacjent z Warszawy, który w niewyjaśnionych okolicznościach zaginął kilka tygodni temu.
Na początku czerwca w szpitalu zgłoszono przypadek zaginięcia mężczyzny. Szpital powiadomił policję o tym, że pacjent gdzieś się oddalił, a ochrona przeszukała też cały budynek szpitala.
Z informacji "Faktu" wynika, że pacjent miał spore problemy z alkoholem. Śledczy biorą pod uwagę, wersję, że chory celowo zamelinował się w kryjówce, by spokojnie wypić coś mocniejszego. Tam prawdopodobnie źle się poczuł i zmarł.
Pijany 17-latek zniszczył siostrze auto i dom>>>