Rynek zalały dekodery wadliwe, sprowadzane bez cła. Dzięki temu są tańsze od legalnych dekoderów – mówi Jacek Silski, prezes Polskiej Izby Radiodyfuzji Cyfrowej. Urząd Komunikacji Elektronicznej (UKE) rozpoczął kontrolę i tworzy spis podróbek, które trafiają na rynek.
U progu rewolucji
Już za dwa tygodnie wyłączone zostaną pierwsze nadajniki telewizji analogowej w województwie lubuskim, a pod koniec listopada przyjdzie pora na województwo pomorskie. Do tej rewolucji przygotowują się nadawcy, dostawcy telewizji, ale także różni importerzy sprzętu potrzebnego do odbioru sygnału cyfrowego. Jest o co walczyć. Jak wylicza UKE, w nowy sprzęt musi się zaopatrzyć około 3 mln osób.
Tuner DVB-T STB MPEG-4 Quer Plus PVR USB za 65 złotych, tuner cyfrowy DVB-T MPEG-4 SD za 70 złotych czy tuner DVB-T mpeg-4 na euro AC3 USB PVR LX300 SD za 69 złotych – Allegro.pl pełne jest podobnych ogłoszeń. Brzmią profesjonalnie i przekonują, że sprzęt jest idealny do obioru sygnału cyfrowego. – Tyle że to dekodery pozwalające jedynie na obsługę formatu SD, a nie w HD. Wprawdzie jeszcze do 2014 r. telewizja publiczna będzie równolegle nadawała w obu tych formatach, ale docelowo pozostanie tylko HD. Wtedy ten sprzęt stanie się zupełnie nieprzydatny – mówi Silski.
Szemrane wyposażenie nie ma także często odpowiednich parametrów do odbioru fonii w zakresie AC3, nie mówiąc już o możliwości odczytywania audiodeskrypcji czy wyświetlania napisów dla niesłyszących.
Ciężko oszacować, jak dużo takiego sprzętu jest dziś na rynku. W sprzedaży jest cała masa dekoderów i tunerów, które zupełnie nie nadają się do odbioru nowej telewizji – potwierdza Janusz Sulisz, redaktor naczelny magazynu „Sat Kurier”. – Po pierwsze, sporo sprowadzono z krajów europejskich, które dopadł kryzys gospodarczy i w których taki sprzęt jest masowo wyprzedawany. Czasem jest to nawet sprzęt dosyć dobrych firm, ale zupełnie nieprzydatny na polskim rynku. Druga część to dekodery praktycznie przemycone z Chin. Tych jest zatrzęsienie – dodaje Sulisz.
O tym procederze od kilku miesięcy alarmujemy UOKiK i Ministerstwo Finansów. Urządzenia są przywożone jako sprzęt komputerowy obłożony zerową stawką cła, podczas gdy na te telewizyjne wynosi już 14 proc. – mówi Silski i dodaje, że na skargi branży nie zareagowano, bo urzędy nie potrafią się ze sobą porozumieć.
Stąd właśnie tak niska cena podejrzanego sprzętu (ok. 60 – 70 złotych).
Nie ma możliwości, by legalny, zgodny z wymogami dekoder kosztował mniej niż 80 złotych. Same opłaty patentowe wynoszą 10 dolarów od sztuki – wyjaśnia Sulisz. – Każda niższa cena musi być już z założenia podejrzana i wywoływać wątpliwości.
Wszystko pod kontrolą?
Od września kontrole sprzętu prowadzi Urząd Komunikacji Elektronicznej.
Będziemy bardzo wnikliwie przyglądać się wszystkim urządzeniom dostępnym na rynku. Zakończenie kontroli planowane jest na połowę grudnia. Warto uważać przy zakupach i dogłębnie sprawdzać, czy kupowany sprzęt spełnia wszystkie wymogi – także te dotyczące odpowiednio niskiego zużycia energii – mówi Jacek Strzałkowski, rzecznik Urzędu Komunikacji Elektronicznej.