Mężczyzna przyznał się do winy. Wyjaśniał, że kierował się dobrem półtorarocznego Kacpra. O 21-latku wiadomo tylko tyle, że był wcześniej zatrzymywany m.in. za drobne przestępstwa.
Wystraszonego i zapłakanego Kacpra w "oknie życia" przy parafii Najświętszego Serca Jezusowego znalazły wczoraj siostry Salezjanki. Przy maluchu nie było żadnych rzeczy ani listu. Natychmiast wezwano pogotowie, które zabrało dziecko do szpitala. Jego stan oceniono jako dobry, chłopiec jest jedynie przeziębiony.
Kiedy policjanci próbowali ustalić jego tożsamość, do komisariatu w pobliskim Sulejowie zgłosiła się kobieta, która powiadomiła o zaginięciu syna. Wyszła wcześniej z domu po zakupy, dziecko pozostawiła pod opieką męża, który jak się okazało wykonywał pewne prace na podwórku. (...) Matka przewieziona do szpitala rozpoznała swoje dziecko - poinformowała policja.
Decyzja, czy wobec porywacza będzie zastosowany dozór policyjny, czy areszt, zapadnie po przesłuchaniach przed prokuratorem. Nie wiadomo jeszcze także, co z małym Kacprem - sąd rodzinny zdecyduje, czy wróci on do rodziny. TVN24 podaje, że matka chłopca była znana policji.