Norwegia żąda natychmiastowego zwrotu dotacji, którą poprzednie władze Kraśnika dostały na budowę centrum współpracy z Ukrainą. To dlatego, że przy tworzeniu tej instytucji doszło do skandalu korupcyjnego.To wezwanie do zapłaty 686,8 tys. euro z odsetkami od 2009 roku do dnia, w którym oddamy żądaną kwotę. Norwegia domaga się zwrotu wszystkiego, co przekazała, z powodu korupcyjnej praktyki poprzedniego burmistrza, potwierdzonej prawomocnym wyrokiem sądu. Jest to zgodne z przyjętą przez Norwegów zasadą "zero tolerancji" na korupcję. Nie możemy się już odwoływać. Mamy czas do końca września. Podobnej sprawy w Polsce jeszcze nie było - mówi portalowi gazeta.pl rzecznik władz Kraśnika Michał Mulawa.
Miasto tych pieniędzy nie ma. Na dziś konieczne byłyby cięcia w budżecie. Na inwestycje współfinansowane przez Unię, na remonty dróg, budowę chodników, nauczycielskie pensje - dodaje Mulawa. Dlatego też burmistrz będzie przekonywał ambasadora Norwegii, że centrum działało całkiem sprawnie, a sprawapcyjna to tylko jeden incydent.
Chodzi o działalność byłego burmistrza, Piotra Cz. Jak pisze gazeta.pl mężczyzna, początkowo związany z PO, a który w 2010, w przegranych wyborach startował jako kandydat niezależny, popierany przez rządzącą partię, wymyślił stworzenie Centrum Współpracy Polsko-Ukraińskiej, na które pieniądze dała Norwegia. Gdy po wyborach zmieniły się władze, uznały, że w instytucji działy się rzeczy niezgodne z prawem i zawiadomiły prokuraturę.
Śledczy stwierdzili, że były burmistrz domagał części wynagrodzeń, jako "haraczu" za przyznanie zlecenia. Dodatkowo część szkoleń w centrum, jak pisze gazeta.pl, prowadzili jego znajomi, którzy dostawali za to pensje w wysokości kilkudziesięciu tysięcy złotych. Działacz samorządowy nie przyznał się do winy, złożył jednak wniosek o dobrowolne poddanie się karze. Zobowiązał się do zwrotu łapówek, jak też wystąpił o trzyletni zakaz pracy na kierowniczych stanowiskach w samorządzie. Sąd zgodził się na te warunki.