Białostocczanie chcą uchylić na drodze administracyjnej uchwały rady miasta. 600 mieszkańców złożyło wezwanie do usunięcia naruszenia prawa do Rady Miasta Białystok. Sporo osób się dołącza i zbiera podpisy, które już teraz zanosi do urzędu. Liczę, że rada zmieni uchwały i obniży opłaty. Jeśli nie, to pójdziemy do wojewódzkiego sądu administracyjnego - mówi inicjator akcji Krzysztof Krasowski. Mieszkańcy powołują się na art. 101 ustawy o samorządzie gminnym, który daje prawo każdemu, kogo interes prawny lub uprawnienie zostały naruszone decyzjami gminy, do wezwania jej do zmiany decyzji. Jeśli tak się nie stanie, można zaskarżyć uchwałę do sądu administracyjnego.
Wnioskodawcy nie kwestionują samej idei opłat, ale ich wysokość. Wiele podpisanych jest członkami spółdzielni mieszkaniowej Rodzina Kolejowa. Do tej pory płacili za wywóz odpadów 8,5 zł od osoby. Rada zdecydowała, że opłaty będą naliczane od powierzchni mieszkania. I tak w mieszkaniach do 40 mkw. należy płacić za posegregowane śmieci 22 zł, od 40 do 80 mkw. - 35 zł, a powyżej 80 mkw. - 45 zł. Po wprowadzeniu nowego systemu niektórzy mieszkańcy płacą kilkakrotnie więcej niż dotychczas. Argumentują, że w gminach otaczających Białystok opłaty są niższe, mimo że gęstość zaludnienia jest mniejsza, więc relatywnie droższe są koszt zbierania odpadów i transport.
Jako przykład wskazują Sokółkę. Za śmieci segregowane jej mieszkańcy płacą 5 zł od osoby, a za niesegregowane - 8 zł. To oznacza, że dopiero pięcioosobowa rodzina zapłaci wyższą stawkę niż właściciele najmniejszych lokali w Białym stoku. Rada Białegostoku potwierdza, że pismo od mieszkańców wpłynęło. Decyzja w tej sprawie zapadanie w ciągu 30 dni - mówi Andrzej Matys, dyrektor biura rady miasta. Jeśli rada odrzuci pismo, to decyzję podejmie WSA. Zdaniem prawników trudno przewidzieć finał.
To niejedyny sposób, w jaki mieszkańcy chcą walczyć z radą w sprawie śmieci. Jeśli radni nie zmienią decyzji, białostocczanie odwołają się do Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów. Mieszkańcom przysługuje prawo zwrócenia się do prezesa UOKIK o zbadanie, czy gmina Białystok nie nadużywa pozycji dominującej poprzez narzucanie nieuczciwych cen, w szczególności nadmiernie wygórowanych - potwierdza Katarzyna Sosnowska, prawnik z CMS Cameron McKenna Dariusz Greszta sp. k.
Reklama
OPINIA
Michał Kubicz
radca prawny, warszawskie biuro Gide Loyrette Nouel
Obowiązujące prawo o postępowaniu przed sądami administracyjnymi umożliwia każdemu, kto ma w tym interes prawny, składanie skarg na uchwały organów jednostek samorządu terytorialnego. W tym wypadku trudno odmówić posiadania interesu prawnego mieszkańcom, na których nałożono nowe opłaty. Argumentacja prawna przedstawiona w wezwaniu do zaprzestania naruszania prawa wydaje się co do zasady rzetelna. Problem tkwi jednak w tym, iż jej podstawą jest w rzeczywistości niezadowolenie z wysokości stawek i twierdzenie, że wcześniej nie było tak drogo i że w innych gminach jest taniej. Tymczasem nie można żądać, by rada gminy lub rada miasta ustalała wysokość opłat na podstawie rozstrzygnięć w innych gminach.
Podobnie porównanie wysokości opłat po wejściu nowych przepisów w życie z opłatami wcześniejszymi jest pozbawione sensu. Nowe przepisy nakładają bowiem zupełnie nowe obowiązki w zakresie sposobu zagospodarowania odpadów, co przekłada się na ponoszone przez mieszkańców koszty. Wyższe koszty zagospodarowania odpadów nie zawsze będą mogły bowiem być zrekompensowane objęciem systemem zagospodarowania odpadów większej liczby mieszkańców. Krytykowany przez mieszkańców fakt, że powierzchnia lokali obrana została przez radę miasta jako kryterium wysokości opłat, również wydaje mi się słabym argumentem: mieszkańcy kwestionują bowiem w tym momencie nie samą uchwałę, ale ustawę, na podstawie której uchwała została podjęta. To bowiem nowe przepisy dopuszczają przyjęcie powierzchni mieszkań jako jednego z kryteriów ustalania wysokości opłat ponoszonych przez mieszkańców.