Szef NIK Krzysztof Kwiatkowski mówi, że monitoring miejski służy głównie do nakładania mandatów za złe parkowanie. Rzadko przyczynia się do wykrycia poważniejszych przestępstw, a władze miast nie mają czytelnych kryteriów, które oceniają zasadność montażu kamer. NIK zarzuca również brak współpracy między policją a operatorami urządzeń, czy brak obsady na stanowiskach obserwujących nagrania w momencie zdarzeń. To często decyduje o skuteczności monitoringu i pozwala na szybką reakcję policji.



Reklama

NIK ma również zastrzeżenia do zabezpieczania nagrań oraz danych osób, które zostały zarejestrowane. Często dostęp do nich mają osoby postronne. Komputery, gdzie zapisywane są dane nie są nawet chronione hasłami - wylicza NIK.



W latach 2010 - 2013 w skontrolowanych miastach operatorzy zaobserwowali ponad 152 tysiące zdarzeń, w zdecydowanej większości wykroczeń drogowych. Poważne przestępstwa (rozboje, włamania, kradzieże i niszczenie mienia) dostrzeżone i udokumentowane dzięki monitoringowi stanowiły jedynie 5 procent wszystkich zaobserwowanych zdarzeń.



W 1/3 kontrolowanych miast system monitoringu ujawniał przede wszystkim przypadki nieprawidłowego parkowania (od 51 do 99 procent ogółu zaobserwowanych zdarzeń). Informacje z monitoringu przekazywane były głównie strażom gminnym lub miejskim, tylko 25 procent danych trafiało do policji.



Pozytywnie na tle kontrolowanych miast wyróżnia się Warszawa. Współpraca między jednostką obsługującą system monitoringu a Komendą Stołeczną Policji była bardzo dobrze zorganizowana. Policji przekazano informacje o prawie połowie zaobserwowanych zdarzeń. Dotyczyły one głównie włamań, pobić i rozbojów oraz kradzieży.