Naczelna Prokuratura Wojskowa potwierdza istnienie nowych odczytów zapisów z kokpitu Tu-154M, który rozbił się w Smoleńsku. Kapitan Marcin Maksjan z Naczelnej Prokuratury Wojskowej poinformował, ze śledczy, po ich przeanalizowaniu zdecydują, czy włączą je do śledztw w sprawie przyczyn katastrofy smoleńskiej. Zaznaczył jednak, że w opublikowanych przez RMF fragmentach wypowiedzi jest wiele nieścisłości, jeśli chodzi o treść, identyfikację mówców oraz komentarze, którymi są opatrzone.
Dlatego śledczy wyodrębnili do oddzielnego postępowania sprawę ujawnienia stenogramów, zgodnie z art. 241 par. 1:
Kto bez zezwolenia rozpowszechnia publicznie wiadomości z postępowania przygotowawczego, zanim zostały ujawnione w postępowaniu sądowym, podlega grzywnie, karze ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do lat 2.
Marcin Maksjan przypomniał, że ekspertyzy toksykologiczne wykluczyły, by załoga tupolewa lub inne osoby, których dotyczą dzisiejsze doniesienia medialne, były pod wpływem alkoholu.
Według odczytów opublikowanych przez RMF, na pół godziny przed katastrofą mikrofony zarejestrowały rozmowę, w czasie której ktoś z załogi rozmawia o piciu piwa w czasie lotu. Alkoholowi poświęcone są dialogi niezidentyfikowanych osób.
Z opublikowanych nowych zapisów wynika między innymi, że w kabinie do ostatniej chwili były osoby trzecie i że praca pilotów mogła być zakłócana zarówno przez rozmowy, jak przez sugestie co do podejmowanych decyzji.
CZYTAJ WIĘCEJ:
Generał Błasik naciskał na pilotów? "Zmieścisz się śmiało". NOWE NAGRANIA >>>
Komentarze (69)
Pokaż:
NajnowszePopularneNajstarsze„Zlecenie zamachu na polski, rządowy, TU-154 M Lux (101) pochodziło „bezpośrednio” od wysokiego rangą polskiego polityka i było skierowane do generała FSB, Jurija D.” - notatkę wywiadu niemieckiego tej treści ujawnia w swojej najnowszej książce słynny niemiecki dziennikarz śledczy Jurgen Roth. Informacje te budzą prawdziwą grozę. Przypominamy, kto z polskich urzędników spotykał się przed katastrofą smoleńską z ludźmi Putina.
Kluczową rolę w przygotowaniu wizyty Lecha Kaczyńskiego w Smoleńsku odegrał Tomasz Arabski, ówczesny szef kancelarii premiera Tuska. To właśnie on był formalnym koordynatorem lotu Tu-154 do Smoleńska. Ale Arabski był też główną postacią w tajemniczych rozmowach między polskim a rosyjskim rządem przed katastrofą.
Negocjacje rozpoczęto już we wrześniu 2009 r. - po wizycie Władimira Putina w Polsce i jego nieoczekiwanym spotkaniu „w cztery oczy” z Donaldem Tuskiem na sopockim molo. „Tomasz Arabski zeznał [...] iż po spotkaniu Premierów w Sopocie, Andrzej Kremer i Jarosław Bratkiewicz z MSZ odbywali spotkania ze swoimi odpowiednikami ze strony rosyjskiej, w których temat uroczystości w Katyniu w 2010 roku był jednym z poruszanych tematów rozmów. Zaprezentowane zeznania Tomasza Arabskiego, jak również inne dowody, wskazane dalej w uzasadnieniu niniejszego postanowienia potwierdzają, iż ze strony KPRM oraz MSZ we wrześniu 2009 roku rozpoczęto starania, aby podczas uroczystości 70 Rocznicy Zbrodni Katyńskiej w Katyniu doszło do spotkania Premiera Donalda Tuska i Premiera Władimira Putina” - napisali prokuratorzy w uzasadnieniu umorzenia cywilnego śledztwa smoleńskiego śledztwa.
Od początku lutego 2010 r., czyli od oficjalnego zaproszenia Tuska przez Putina do Rosji, do gry - jako główny wykonawca poleceń polskiego premiera - wszedł Arabski. Już 4 lutego rozmawiał przez telefon z Jurijem Uszakowem, zastępcą szefa administracji Władimira Putina. W trakcie tej rozmowy miał zostać ustalony termin spotkania obu premierów na dzień 7 kwietnia 2010 r. Notatka z przebiegu rozmowy trafiła, niestety, do ... akt niejawnych śledztwa.
Tomasz Arabski odbywał też tajemnicze spotkania ze wspomnianym już Jurijem Uszakowem. Były przynajmniej dwie takie rozmowy: 25 lutego 2010 r. w Warszawie i 17 marca 2010 r. w Moskwie.
Jeśli chodzi o spotkanie warszawskie - tajne rozmowy Arabskiego z Uszakowem rozpoczęły się w Kancelarii Premiera, a skończyły w jednej ze stołecznych restauracji. W spotkaniu brał udział Władimir Grinin - ówczesny ambasador Rosji w Polsce, główny uczestnik gry dyplomatycznej Moskwy mającej na celu obniżenie rangi wizyty Lecha Kaczyńskiego w Katyniu. Grinin to przyjaciel Putina. Obaj znają się jeszcze z drugiej połowy lat 80. Gdy Putin był agentem KGB we wschodnioniemieckim Dreźnie, Grinin stał na czele sowieckiej ambasady w NRD. Uczestnikami warszawskich rozmów byli również Andrzej Kremer z MSZ, Tomasz Pawlak z Kancelarii Premiera oraz W. Grinin, Dmitrij Polanskij i A. Karbowskij z rosyjskiej ambasady. Podkreślmy, że restauracyjne rozmowy z Uszakowem i rosyjską ambasadą prowadzono w tajemnicy przed prezydentem Lechem Kaczyńskim.
Jeszcze ciekawsze była wizyta Arabskiego w Moskwie. „Pierwotnie spotkanie Tomasza Arabskiego miało odbyć się w siedzibie Premiera [Rosji], ale ostatecznie odbyło się w restauracji w sposób nieformalny” - wynika z akt prokuratury. Przedtem, jak wynika z harmonogramu wizyty Tomasza Arabskiego w stolicy Rosji, szef kancelarii premiera Tuska zwiedzał przez trzy godziny Plac Czerwony i Galerię Tretiakowską.
Tym razem udział w rozmowach Arabskiego z Uszakowem wziął Igor Sieczin, ówczesny wicepremier, prawa ręka Władimira Putina, szef frakcji "siłowików" (środowiska byłych agentów KGB/FSB) w Rosji. Dodajmy, że za człowieka Sieczina uznawany jest m.in. Aleksander Bastrykin, szef wydziału dochodzeniowego w Prokuraturze Generalnej Rosji, znany ze śledztwa smoleńskiego. W restauracji miały też obok Uszakowa i Arabskiego pojawić się inne osoby, ale tak się nie stało. W dokumentach prokuratury czytamy: „W spotkaniu [...] ze strony MSZ Federacji Rosyjskiej mieli uczestniczyć Władimir Siedych, Zastępca III Europejskiego Departamentu MSZ, i Siergiej Siemionow, Zastępca Kierownika Wydziału Polskiego III ED. Tomaszowi Arabskiemu miał towarzyszyć Piotr Marciniak, Marek Bogacki i Justyna Gładyś. Ostatecznie rozmowy odbyły się w cztery oczy jedynie z udziałem Justyny Gładyś w charakterze tłumacza [...] minister Uszakow odesłał towarzyszących mu urzędników”.
W spotkaniu nie brał udziału ambasador Polski w Rosji - Jerzy Bahr. Oto, co powiedział śledczym: „Odnośnie do wizyty ministrów Tomasza Arabskiego i Andrzeja Kremera w Moskwie Jerzy Bahr zeznał, że w tym czasie przebywał w południowej Rosji na Przedkaukaziu. Po powrocie poprosił pracowników o zrelacjonowanie mu tej wizyty. Okazało się jednak, że Tomasz Arabski zabronił Justynie Gładyś informowania ambasadora o treści swoich rozmów z ministrem Uszakowem w Moskwie. Dla Jerzego Bahra ta sytuacja była zupełnie nienormalna i niezrozumiała”.
Ale i Justyna Gładyś nie słyszała całej rozmowy Arabskiego z Uszakowem. „Świadek [Justyna Gładyś] rozmowę z wicepremierem Sieczynem tłumaczyła całą, natomiast rozmowę z ministrem Uszakowem tłumaczyła częściowo z tego powodu, iż część rozmowy odbyła się w języku angielskim i wtedy była proszona, żeby im nie towarzyszyć” - czytamy w uzasadnieniu umorzenia cywilnego śledztwa smoleńskiego.
Co ciekawe, spotkanie Arabskiego, Uszakowa i Sieczyna odbyło się w restauracji "Dorian Gray" - położonej niedaleko Kremla. Według naszych informacji to częste miejsce spotkań rosyjskich polityków i oligarchów, a także ludzi powiązanych ze służbami specjalnymi. To właśnie w lokalu "Dorian Gray" spotykali się m.in. dygnitarze biorący udział w gigantycznej aferze korupcyjnej związanej z próbą przejęcia firmy Wołgotanker, powiązanej z koncernem Jukos. Wyroki w tej sprawie (m.in. 9 lat więzienia dla generała policji Aleksandra Bokowa) zapadły miesiąc temu.
„Zlecenie zamachu na polski, rządowy, TU-154 M Lux (101) pochodziło „bezpośrednio” od wysokiego rangą polskiego polityka i było skierowane do generała FSB, Jurija D.” - notatkę wywiadu niemieckiego tej treści ujawnia w swojej najnowszej książce słynny niemiecki dziennikarz śledczy Jurgen Roth. Informacje te budzą prawdziwą grozę. Przypominamy, kto z polskich urzędników spotykał się przed katastrofą smoleńską z ludźmi Putina.
Kluczową rolę w przygotowaniu wizyty Lecha Kaczyńskiego w Smoleńsku odegrał Tomasz Arabski, ówczesny szef kancelarii premiera Tuska. To właśnie on był formalnym koordynatorem lotu Tu-154 do Smoleńska. Ale Arabski był też główną postacią w tajemniczych rozmowach między polskim a rosyjskim rządem przed katastrofą.
Negocjacje rozpoczęto już we wrześniu 2009 r. - po wizycie Władimira Putina w Polsce i jego nieoczekiwanym spotkaniu „w cztery oczy” z Donaldem Tuskiem na sopockim molo. „Tomasz Arabski zeznał [...] iż po spotkaniu Premierów w Sopocie, Andrzej Kremer i Jarosław Bratkiewicz z MSZ odbywali spotkania ze swoimi odpowiednikami ze strony rosyjskiej, w których temat uroczystości w Katyniu w 2010 roku był jednym z poruszanych tematów rozmów. Zaprezentowane zeznania Tomasza Arabskiego, jak również inne dowody, wskazane dalej w uzasadnieniu niniejszego postanowienia potwierdzają, iż ze strony KPRM oraz MSZ we wrześniu 2009 roku rozpoczęto starania, aby podczas uroczystości 70 Rocznicy Zbrodni Katyńskiej w Katyniu doszło do spotkania Premiera Donalda Tuska i Premiera Władimira Putina” - napisali prokuratorzy w uzasadnieniu umorzenia cywilnego śledztwa smoleńskiego śledztwa.
Od początku lutego 2010 r., czyli od oficjalnego zaproszenia Tuska przez Putina do Rosji, do gry - jako główny wykonawca poleceń polskiego premiera - wszedł Arabski. Już 4 lutego rozmawiał przez telefon z Jurijem Uszakowem, zastępcą szefa administracji Władimira Putina. W trakcie tej rozmowy miał zostać ustalony termin spotkania obu premierów na dzień 7 kwietnia 2010 r. Notatka z przebiegu rozmowy trafiła, niestety, do ... akt niejawnych śledztwa.
Tomasz Arabski odbywał też tajemnicze spotkania ze wspomnianym już Jurijem Uszakowem. Były przynajmniej dwie takie rozmowy: 25 lutego 2010 r. w Warszawie i 17 marca 2010 r. w Moskwie.
Jeśli chodzi o spotkanie warszawskie - tajne rozmowy Arabskiego z Uszakowem rozpoczęły się w Kancelarii Premiera, a skończyły w jednej ze stołecznych restauracji. W spotkaniu brał udział Władimir Grinin - ówczesny ambasador Rosji w Polsce, główny uczestnik gry dyplomatycznej Moskwy mającej na celu obniżenie rangi wizyty Lecha Kaczyńskiego w Katyniu. Grinin to przyjaciel Putina. Obaj znają się jeszcze z drugiej połowy lat 80. Gdy Putin był agentem KGB we wschodnioniemieckim Dreźnie, Grinin stał na czele sowieckiej ambasady w NRD. Uczestnikami warszawskich rozmów byli również Andrzej Kremer z MSZ, Tomasz Pawlak z Kancelarii Premiera oraz W. Grinin, Dmitrij Polanskij i A. Karbowskij z rosyjskiej ambasady. Podkreślmy, że restauracyjne rozmowy z Uszakowem i rosyjską ambasadą prowadzono w tajemnicy przed prezydentem Lechem Kaczyńskim.
Jeszcze ciekawsze była wizyta Arabskiego w Moskwie. „Pierwotnie spotkanie Tomasza Arabskiego miało odbyć się w siedzibie Premiera [Rosji], ale ostatecznie odbyło się w restauracji w sposób nieformalny” - wynika z akt prokuratury. Przedtem, jak wynika z harmonogramu wizyty Tomasza Arabskiego w stolicy Rosji, szef kancelarii premiera Tuska zwiedzał przez trzy godziny Plac Czerwony i Galerię Tretiakowską.
Tym razem udział w rozmowach Arabskiego z Uszakowem wziął Igor Sieczin, ówczesny wicepremier, prawa ręka Władimira Putina, szef frakcji "siłowików" (środowiska byłych agentów KGB/FSB) w Rosji. Dodajmy, że za człowieka Sieczina uznawany jest m.in. Aleksander Bastrykin, szef wydziału dochodzeniowego w Prokuraturze Generalnej Rosji, znany ze śledztwa smoleńskiego. W restauracji miały też obok Uszakowa i Arabskiego pojawić się inne osoby, ale tak się nie stało. W dokumentach prokuratury czytamy: „W spotkaniu [...] ze strony MSZ Federacji Rosyjskiej mieli uczestniczyć Władimir Siedych, Zastępca III Europejskiego Departamentu MSZ, i Siergiej Siemionow, Zastępca Kierownika Wydziału Polskiego III ED. Tomaszowi Arabskiemu miał towarzyszyć Piotr Marciniak, Marek Bogacki i Justyna Gładyś. Ostatecznie rozmowy odbyły się w cztery oczy jedynie z udziałem Justyny Gładyś w charakterze tłumacza [...] minister Uszakow odesłał towarzyszących mu urzędników”.
W spotkaniu nie brał udziału ambasador Polski w Rosji - Jerzy Bahr. Oto, co powiedział śledczym: „Odnośnie do wizyty ministrów Tomasza Arabskiego i Andrzeja Kremera w Moskwie Jerzy Bahr zeznał, że w tym czasie przebywał w południowej Rosji na Przedkaukaziu. Po powrocie poprosił pracowników o zrelacjonowanie mu tej wizyty. Okazało się jednak, że Tomasz Arabski zabronił Justynie Gładyś informowania ambasadora o treści swoich rozmów z ministrem Uszakowem w Moskwie. Dla Jerzego Bahra ta sytuacja była zupełnie nienormalna i niezrozumiała”.
Ale i Justyna Gładyś nie słyszała całej rozmowy Arabskiego z Uszakowem. „Świadek [Justyna Gładyś] rozmowę z wicepremierem Sieczynem tłumaczyła całą, natomiast rozmowę z ministrem Uszakowem tłumaczyła częściowo z tego powodu, iż część rozmowy odbyła się w języku angielskim i wtedy była proszona, żeby im nie towarzyszyć” - czytamy w uzasadnieniu umorzenia cywilnego śledztwa smoleńskiego.
Co ciekawe, spotkanie Arabskiego, Uszakowa i Sieczyna odbyło się w restauracji "Dorian Gray" - położonej niedaleko Kremla. Według naszych informacji to częste miejsce spotkań rosyjskich polityków i oligarchów, a także ludzi powiązanych ze służbami specjalnymi. To właśnie w lokalu "Dorian Gray" spotykali się m.in. dygnitarze biorący udział w gigantycznej aferze korupcyjnej związanej z próbą przejęcia firmy Wołgotanker, powiązanej z koncernem Jukos. Wyroki w tej sprawie (m.in. 9 lat więzienia dla generała policji Aleksandra Bokowa) zapadły miesiąc temu.
Zagadkowe zdanie w „ zredagowanych stenogramach”. Dowód na fałszerstwo?
RMF FM opublikowało całość "nowych stenogramów”, (TYCH NIEAUTORYZOWANYCH PRZEZ NPW) z kokpitu rządowego tupolewa, do którego katastrofy doszło 10 kwietnia 2010 roku w Smoleńsku.
Internauci natychmiast wychwycili, że na jednym z dokumentów znalazł się dość poważny błąd, który może być dowodem na to, że „stenogramy” zostały sfałszowane.
Chodzi o fragment zapisów, w którym dwie osoby rozmawiają o godzinie. „Która godzina?” – pyta jedna z osób. „W pół do ósmej” [pisownia oryginalna: zgodnie z zasadami ortografii powinno być „wpół”] – pada odpowiedź. Jednak jednocześnie obok podana jest faktyczna godzina, w której miała odbywać się rozmowa. Jest to godz. 8:07:31! Skąd więc nagle „wpół do ośmej”?
Zdaniem internautów to absurdalne zdanie może być dowodem na fałszerstwo „stenogramów”.
Stawiam na to, że preparujący dokument, wziął min i sek 7:31 za godzinę – napisał na Twitterze G. Gladyszewski. Klasyczny błąd pracujących z plikami „czasowymi, tylko tu konsekwencje większe – jasne wskazanie fałszowania tekstu” – dodał.
„Około 8:07:30 – ktoś nie zauważył ósemki z przodu i sobie dopowiedział. TOTALNA KOMPROMITACJA!” – napisał lucash.
O wiarygodności owych „stenogramów” mogą też sporo powiedzieć słowa jednego z dziennikarzy RMF FM.
Tomasz Skory zapytany w TVN24 o zarzuty prokuratury odnośnie nieścisłości występujących w przedstawionych przez stację „stenogramach”, przyznał, że wynikają one z tego, że materiały były „redagowane”, bo „stenogramy są dość nieczytelne”...
ALE ONI LECIELI DO BARCELONY
Osoba z poza załogi (gen. Błasik) oznajmia : "Do 20-tu zejdziemy" (chodzi o wysokość odejścia, wg. regulaminu minimum powinno wynosić 100 m).
I ten plan do końca realizuje załoga, a generał osobiscie go nadzoruje,
pochwalając i mówiąc tuż przez katastrofą "Dobrze chłopcy"
Powiedzial ,ze tylko niekulturalne glupki nie wierza w zamach.
To juz drugi raz mnie obrazil.
Wczesniej mowil ,ze stoje tam gdzie ZOMO bo akurat po 89 nigdy nie stalem tam gdzie ten nieszczesny
.Tak sie starali dobrze wychowac na tych GORNYCH POLKACH i takie prostactwo i chamstwo z tego wyszlo
Kvrwa, Szmaciarewicz psycholu.
a to już z grubsza wiadomo.
I PRÓBOWALI DO SKUTKU!
W tym stenogramie jest kwintesencja "polskości"
...brak respektu wszelkich regulaminów i procedur, przekleństwa, alkohol...
Kapitan chciał prawidłowo odchodzić na 100 metrach ale to było za jarem tak naprawdę te kilkadziesiąt metrów mniej.
Czyżby aż taki burdel w wyszkoleniu panował w tym pułku?
Gość który tam wcześniej latał w tym pułku gdy go spytałem dlaczego nie ustawili wysokościomierza barycznego powiedział "nie wiem, powinien używać barycznego".
skoro stewardessa musiała go wyganiać z kabiny.
Może tu jeszcze wchodzić trzeci czynnik - owo piwko...
I od rana kagiebiowscy pułkownicy turlają się ze śmiechu, że w Polszy reżimowe przekaziory tak karnym chórem i z tak nabożną czcią powtarzają wyprodokowane pod Moskwą rewelacje. A zasklepione lemingi porumieniały w podniecenia, że znowu można dowieść swej nowoczesności nie kwestionując nowych „ustaleń” i oburzając się na sceptycznych oszołomów. Wolny świat zażenowany, że tak liczni Polacy na serio biorą nowe moskiewskie cuda? To i dobrze, niech świat widzi, że Paliaczki mózgów używać nie potrafią i godności za grosz nie mają. Niech świat widzi, że z takim poziomem służalczego dygotu i samozaklamania nie mogą być partnerem dla nikogo w żadnej sprawie.
Wszak polscy prokuratorzy „uczestniczyli w odsłuchiwaniu nagrań z kokpitu” w ten oto sposób, że Rosjanie mieli na uszach słuchawki i odsłuchiwali, a polski prokurator Grzywna patrzył jak oni odsłuchują. I nie śmiał ten polski prokurator poprosić, by i jemu rosyjscy koledzy dali słuchawki. A potem wpisał do protokołu ów prokurator, że „uczestniczył w odsłuchiwaniu”. W normalnym kraju za tego rodzaju kłamstwo zostałby zdegradowany i postawiony w stan oskarżenia za mataczenie, by ukryć przyczyny śmierci swego prezydenta. Ale w Kraju Priwislanskim ten prokurator ma się świetnie, podobnie jak jego liczni, jeszcze bardziej zasłużeni koledzy. Jak choćby minister spraw zagranicznych, który uznał, że by ustalić przyczynę śmierci prezydenta, wrak samolotu, w którym on zginął – jest niepotrzebny.
W podmoskiewskim studio nagrań trwa spokojna praca. Przed wyborami parlamentarnymi zostaną ujawnione kolejne nieznane fragmenty nagrań. Dowiemy się, że tuż przed katastrofą w kokpicie Tu-154 trwała dzika balanga, rzucano butelkami o ściany, dziewczyny siadały pilotom na kolanach, a zamroczeni alkoholem i narkotykami generałowie recytowali dzieła Lenina oraz śpiewali na głosy „Podmoskownyje wiecziera”. Polacy nie uwierzą? Ależ oczywiście, że uwierzą. TVN, Wyborcza i inne moskiewskie tam-tamy wbiją Paliaczkom w łepetyny, że to właśnie odczytali biegli, a kto wątpi ten szaleniec i wojenny podżegacz.
To dopiero chichot Historii.
Na pokładzie "elita", a POZIOM PONIŻEJ KRETA...
Naprawdę tym ludziom Polacy chcą pomniki stawiać? Szok!
Lecą na ważne obchody, a tu piwko, tu "qrfą" rzucą... pic na wodę to nasze państwo.
i jeszcze raz nieprzebrana pycha i buta - CZYLI SKRAJNA GŁUPOTA KTÓRA WYNIOSŁA LECHA NA WAWEL bezczeszcząc dawną stolicę i miejsce pochówku godnych i wielkich.
To co kazdy myslacy polak wiedzial od dawna
DURNIE ROZBILI SWOJ WLASNY SAMOLOT NA WLASNE ZYCZENIE
JEDNEGO DURNIA POCHOWALI PRZY OKAZJII NA WAWELU
NA KTÓRĄ CZEKA WOJSKOWA PROKURATURA?
Ciekawy jestem jaka będzie, jeżeli będzie, TREŚĆ TEGO OSKARŻENIA WOBEC ROSYJSKICH KONTROLERÓW.
ŻE ZA SŁABO NACISKALI NA LOTNISKO ZAPASOWE?? absurd.