Prokuratura nie znalazła dowodów na popełnienie przez posłów przestępstwa - informuje Radio ZET. Wszystko za sprawą sejmowego regulaminu rozliczeń za wyjazdy prywatnymi samochodami, który był w tamtym czasie dość korzystny dla posłów.
Nie musieli oni wypełniać żadnych kart podróży, a jedynie zadeklarować, ile kilometrów przejechali. Radosław Sikorski pobrał z tego tytułu 80 tys zł w ciągu 7 lat. Prokuratorzy stwierdzili jednak, że mógł za tyle przejechać swoim prywatnym autem.
Z drugiej strony nie byli w stanie udowodnić mu, że tak nie było. Marszałkowi pomogły też zeznania funkcjonariuszy BOR, którzy powiedzieli, że wielokrotnie rezygnował on z ochrony.
Prokuratura wciąż bada ujawnioną przez Radio ZET tzw. "aferę madrycką" czyli pobieranie przez posłów zaliczek na samochody i podróżowanie tanimi liniami lotniczymi.