Przedstawiciele polskiego przewoźnika przekonują nas, że problem z silnikami napędzającymi boeingi 787 jest dużo szerszy i nie dotyczy jedynie LOT-owskich maszyn. – W branży mówi się, że globalnie kłopoty z silnikami może mieć nawet kilkadziesiąt dreamlinerów – wskazuje nasz rozmówca. Dodaje, że z podobną sytuacją od dawna zmagają się też inne linie lotnicze, takie jak Air New Zealand, British Airways, Virgin Atlantic czy Norwegian.
Problem z silnikami zasygnalizować miał zresztą sam producent, w porozumieniu z EASA (European Aviation Safety Agency). – Wspólnie wydali dyrektywę zdatności, która nakazuje użytkownikom częstsze przeglądy i monitorowanie pracy silników. Wskutek tego wdrożono wspomnianą boroskopię – twierdzi nasze źródło w LOT.
– Jest nam przykro z powodu zakłóceń będących rezultatem konieczności przeprowadzenia dodatkowych sprawdzeń silników. Współpracujemy z naszymi klientami, by zminimalizować te skutki oraz by przywrócić silniki do użytkowania tak szybko, jak to możliwe – zapewnia Oliver Walker-Jones z Rolls-Royce’a. W nieoficjalnych rozmowach z przedstawicielami koncernu słyszymy, że czas remontu silników – w zależności od zakresu prac – trwa od 10 do nawet 40 dni (do tego dochodzą jeszcze kwestie transportu). Jak podaje koncern, dodatkowej inspekcji i serwisowania wymagają 383 silniki typu Trent 1000 (wersja Package C), a „jednorazowego sprawdzenia” kolejnych 166 (wersja Package B).
Czy usterka może być groźna dla pasażerów? Rolls-Royce traktuje akcję serwisową jako „dodatkowe środki bezpieczeństwa”. Zresztą samolot marki Boeing jest tak skonstruowany, że na jednym sprawnym silniku może bezpiecznie dolecieć do lotniska odległego o 4 godziny lotu (licząc od miejsca rozpoznania awarii).
Kolejka chętnych do naprawy silników jest spora, a to generuje problemy. Już pod koniec ubiegłego roku branżowy portal Pasażer.com informował o kłopotach z dostępnością części zamiennych do silników Trent 1000. Linie lotnicze Virgin Atlantic z tego powodu musiały w połowie października ubiegłego roku poprosić linie Delta, by do końca miesiąca przejęły część lotów z Londynu Heathrow do Nowego Jorku JFK (przejęte loty były obsługiwane starszymi boeingami 767).
W przypadku LOT problem wadliwych silników dotyczy dwóch dreamlinerów (wersji 252-fotelowych). Są one teraz naprawiane przez przedstawicieli Rolls-Royce’a, a jeden z nich być może wróci do użytku w pierwszej połowie lipca. Ta sytuacja utrudnia narodowemu przewoźnikowi planowanie siatki połączeń dalekodystansowych, a więc do USA, Kanady, Chin, Japonii, Korei czy Singapuru.
W LOT słyszymy, że już podjęto działania mające na celu zniwelowanie skutków „wyrwy”, jaką spowodowało wyłączenie z użytku dwóch samolotów. – W celu utrzymania regularności połączeń dalekodystansowych i w trosce o dotrzymywanie zobowiązań wobec pasażerów pozyskaliśmy dodatkowego dreamlinera w ramach umowy leasingu krótkoterminowego. Boeing 787-9 od przewoźnika Neos lata na trasach z Warszawy do Nowego Jorku i Newark oraz z Rzeszowa do Newark. Umowa obowiązuje do 24 lipca, ale w razie potrzeby bierzemy pod uwagę jej przedłużenie – mówi DGP Konrad Majszyk z biura prasowego LOT-u. Do maszyn firmy dołączył też nowy biało-czerwony B787-9 dreamliner (o którym było głośno z powodu gali zorganizowanej z tej okazji). Nasz rozmówca zapewnia, że LOT jest w stałym kontakcie z firmą Rolls-Royce, zobowiązano ją do wymiany silników. – Robimy wszystko, by stało się to w najszybszym możliwym terminie. Zachowanie regularności połączeń dalekodystansowych to zobowiązanie, z którego zamierzamy się wywiązać – zapewnia Majszyk.
Sytuacja związana z dream linerami na pewno nie ułatwia przewoźnikowi tłumaczenia się z ostatnich opóźnionych lub odwołanych lotów. Z raportów operacyjnych LOT wynika, że w czerwcu odwołanych zostało ok. 150 rejsów z ponad 9,5 tys. (regularność na poziomie 98,1 proc., w czerwcu 2017 r. było to prawie 99 proc.), a opóźnienia dotyczyły ok. 30 proc. wykonanych lotów. Jak słyszymy, nałożyło się na to kilka powodów. Oprócz sprawy wadliwych silników Rolls-Royce’a chodzi m.in. o opóźnioną dostawę kilku samolotów typu embraer, strajki kontrolerów w Europie Zachodniej (zwłaszcza Francji) czy problem coraz bardziej zapychającego się lotniska na Okęciu.
W ubiegłym roku LOT na działalności podstawowej odnotował zysk rzędu 288 mln zł i przewiózł 6,8 mln pasażerów.