To jest - moim zdaniem - nagonka, atak na dobre imię księdza prałata, kapelana Solidarności. Ks. Jankowski był odważnym, szlachetnym człowiekiem - mówi w rozmowie z "Wirtualną Polską" bliski współpracownik prałata Henryka Jankowskiego. Mężczyzna początkowo rozmawiał z portalem pod nazwiskiem, potem jednak wycofał zgodę na ujawnienie swych danych. Duchowny stwierdził, że w oskarżenia o pedofilię nie wierzy. On pomagał dzieciom: wysłał 300 dzieci z wadami wzroku z Polski do klinik amerykańskich. Sprowadzał z zagranicy sztuczną skórę dla oparzonej młodzieży po pożarze w hali Stoczni Gdańskiej. Ta młodzież do dziś jest mu wdzięczna - powiedział.
Zaatakował też tych, którzy wysuwają oskarżenia pod adresem nieżyjącego duchownego. Ludzie są zdolni do wszystkiego, żeby komuś zaszkodzić. Nawet taki człowiek Kościoła jak Janusz Palikot, który przecież studiował na KUL, potem się pogubił. I teraz na wszystkich frontach próbuje atakować Kościół - dodał. Zasugerował także, że ci, którzy mówią o molestowaniu mogą mieć jakiś problem psychiczny, albo są po różnych wydarzeniach, które ich złamały i teraz się utożsamiają z tą historią.
Rozmówca "Wirtualnej Polski" uważa także, że oskarżenia kierowane w stronę nieżyjącego prałata wpisują się w retorykę, którą wprowadził film "Kler". To jest science fiction, fantasy. "Kler" bije na głowę filmy tej kategorii w sensie wydumanych problemów. Księża nie są idealni. Są też słabi, grzeszni, ale to nie jest obraz Kościoła. Tam jest kwintesencja zła, która nie odzwierciedla rzeczywistości - powiedział.
Mężczyzna liczy więc na to, że sprawa kończy się w sądzie, gdzie poznamy wersję z drugiej strony, a nie tylko wyssane z palca historie.