Dwa F-16 ćwiczyły nad Okęciem manewr podejścia do lądowania. To był rutynowy lot. W pewnym momencie jeden z pilotów powiadomił lotnisko, że musi awaryjnie lądować.

Reklama

"Piloci poczuli dym w kabinie" - wyjaśnił dziennikowi.pl major Wiesław Grzegorzewski, rzecznik Dowództwa Sił Powietrznych.

Myśliwiec natychmiast zawrócił i siadł na pasie startowym. "Zarówno pracownicy portu lotniczego, jak i pilot są cali i zdrowi" - uspokaja Artur Burak, rzecznik prasowy Polskich Portów Lotniczych.

Maszynę odholowano do hangaru w części wojskowej lotniska. Czeka ją teraz gruntowny przegląd.

To nie pierwsza awaria polskich F-16. Problemy zaczęły się, zanim pierwsze maszyny wylądowały w poznańskich Krzesinach. Najpierw dwa pierwsze samoloty, w drodze do kraju, musiały awaryjnie lądować na Islandii, gdy siadł system pobierania paliwa. Potem tylko od grudnia 2006 do marca 2007 wykryto 22 usterki. W maju tego roku podczas lotu padła awionika. Piloci lądowali bez przyrządów i na wyczucie.

Reklama