O problemach Trybunału Konstytucyjnego na łamach DGP pisaliśmy wielokrotnie. Wskazywaliśmy m.in. na jego spadającą z roku na rok wydolność czy kryzys zaufania. Teraz dochodzą do tego słabości organizacyjne. Wygląda bowiem na to, że TK ma duże problemy z dochowywaniem terminów, które sam sobie wyznaczył.
Bez precedensu
Z danych zamieszczonych na stronie internetowej TK można wyczytać, że niemal połowa wyznaczonych terminów, czy to publicznego ogłoszenia wyroku, czy też rozprawy, nie została w tym roku dochowana.
– W dotychczasowej praktyce zawodowej nie miałem z czymś podobnym do czynienia. Trybunał podchodził poważnie do terminów, które wyznaczał. Obecna sytuacja – zwłaszcza biorąc pod uwagę skalę zjawiska – jest przejawem nierzetelności i skrajnej dezorganizacji pracy TK. Jak można bowiem wyznaczyć termin rozprawy, zawiadomić o nim uczestników, a następnie – notorycznie – na dzień przed tym terminem rozprawy odwoływać? – pyta dr Tomasz Zalasiński, konstytucjonalista oraz radca prawny, który wielokrotnie reprezentował przed TK różne podmioty. I nie ukrywa, że obecna praktyka powoduje, że strony postępowania mają poczucie lekceważenia ich spraw przez trybunał.
– Oczywiście mogą się zdarzyć sytuacje losowe, które będą powodować konieczność odwołania rozprawy, takie jak np. nagła choroba sędziego sprawozdawcy. Jednak są to jednostkowe przypadki. A to, co się obecnie dzieje w TK, jest po prostu bulwersujące. Trybunał nie jest w stanie zaplanować i przeprowadzić w terminie podstawowych czynności procesowych – mówi konstytucjonalista. Jak podkreśla, w historii funkcjonowania Trybunału Konstytucyjnego w Polsce nigdy nie dochodziło do masowego odwoływania wokand.
I rzeczywiście, jeśli sięgnąć do lat poprzednich, widać, że odwoływanie terminów w TK należało do rzadkości. I to nawet w latach 2016–2018, kiedy na czele TK stała już obecna prezes trybunału Julia Przyłębska.
Problem organizacyjny
DGP zapytał służby prasowe trybunału, co było przyczyną odwołań zaplanowanych wokand (w niektórych sprawach dochodziło do tego nawet dwukrotnie). Na razie nie udzielono nam odpowiedzi. Niewiele wiedzą na ten temat także sami sędziowie TK.
– Niestety, o odwoływaniu terminów dowiaduję się ze strony internetowej TK – mówi nam jeden z nich. Jak jednak zaznacza, w żadnej ze spraw, w których orzekał, nie miało to miejsca.
Nie oznacza to jednak, że sędzia nie ma swoich przemyśleń na ten temat. Jego zdaniem przyczyny są co najmniej dwie.
– Po pierwsze wyznaczanie terminów ze względu na „wagę” spraw w oderwaniu od wszelkich wymagań procesowych. W konsekwencji skutkuje to odroczeniami – przypuszcza nasz rozmówca.
Jego zdaniem tak było w głośnej sprawie, w której TK rozstrzygał o zgodności z konstytucją przepisów o powoływaniu sędziów do Krajowej Rady Sądownictwa (syng. akt K 12/18). W tym przypadku dwukrotnie doszło do zdjęcia sprawy z wokandy. Najpierw odwołano styczniowy termin rozprawy, a później przesunięto o 11 dni marcowy termin publicznego ogłoszenia wyroku.
Sędzia TK zauważa, że ten styczniowy termin został wyznaczony zaraz po wpłynięciu sprawy bez przeprowadzenia żadnej narady, przedstawienia projektu orzeczenia, a nawet przed wpłynięciem stanowisk uczestników.
– Pamiętajmy, że swego czasu pan Mariusz Muszyński pod pozorem reorganizacji przeprowadził czystkę zaplecza administracyjnego trybunału, zwalniając m.in. doświadczonych asystentów sędziów. I na miejsce tych kompetentnych, znających się na swojej pracy osób przyjął zupełnych nowicjuszy – przypomina z kolei dr Tomasz Zalasiński.
Poza tym konstytucjonalista domyśla się, że sędziom TK coraz trudniej przychodzi osiągnięcie konsensusu.
– Może być tak, że po prostu nie są oni w stanie usiąść wspólnie do stołu i wypracować konstruktywnego i merytorycznego stanowiska. Nie sprzyjają temu także ciągłe zmiany składów orzekających wprowadzane przez sędzię Julię Przyłębską – snuje przypuszczenia dr Zalasiński.
Także nasz rozmówca – sędzia TK wskazuje roszady w składach jako drugą możliwą przyczynę częstego zdejmowania wokand, co jego zdaniem jest przejawem braku poszanowania własnych decyzji.
Nowy sędzia TK
Wojciech Sych, po zaledwie kilku miesiącach na stanowisku sędziego Sądu Najwyższego, został wybrany przez Sejm do Trybunału Konstytucyjnego. Zastąpi Sławomirę Wronkowską-Jaśkiewicz, której kadencja kończy się dziś. Wybór Sycha powoduje, że w TK obecnie na 15 sędziów zasiada już 10 osób wybranych przez obecną większość rządzącą.
Wojciech Sych, po zaledwie kilku miesiącach na stanowisku sędziego Sądu Najwyższego, został wybrany przez Sejm do Trybunału Konstytucyjnego. Zastąpi Sławomirę Wronkowską-Jaśkiewicz, której kadencja kończy się dziś. Wybór Sycha powoduje, że w TK obecnie na 15 sędziów zasiada już 10 osób wybranych przez obecną większość rządzącą.