Jak informuje Prokuratura Krajowa, Małopolski Wydział Zamiejscowy Departamentu do Spraw Przestępczości Zorganizowanej i Korupcji Prokuratury Krajowej w Krakowie umorzył postępowanie w sprawie zabójstwa Ziętary wobec niewykrycia sprawców. Śledczy umorzyli również postępowanie wobec podejrzanego w tej sprawie Romana K., z uwagi na jego śmierć.
"Mimo umorzenia postępowanie to pozostaje w zainteresowaniu Prokuratury i w sprawie nadal wykonywane są czynności mające na celu ujawnienie nowych źródeł dowodowych" - przekazał Dział Prasowy Prokuratury Krajowej.
11 maja 2018 roku Małopolski Wydział Zamiejscowy Departamentu do Spraw Przestępczości Zorganizowanej i Korupcji Prokuratury Krajowej w Krakowie skierował do Sądu Okręgowego w Poznaniu akt oskarżenia przeciwko Mirosławowi R. i Dariuszowi L. Śledczy zarzucają im uprowadzenie, pozbawienie wolności i pomocnictwo do zabójstwa poznańskiego dziennikarza Jarosława Ziętary. Sprawa wciąż się toczy.
Równolegle w poznańskim sądzie okręgowym toczy się proces przeciwko byłemu senatorowi Aleksandrowi Gawronikowi (zgodził się na publikację pełnego nazwiska). Gawronik jest oskarżony o nakłanianie byłych ochroniarzy firmy Elektromis do porwania, pozbawienia wolności i zabicia Ziętary.
Ponadto w zakresie dotyczącym bezpośrednich sprawców zabójstwa poznańskiego dziennikarza, w tym ustalenia miejsca ukrycia szczątków jego zwłok, odrębne postępowanie prowadził Małopolski Wydział Zamiejscowym Departamentu do Spraw Przestępczości Zorganizowanej i Korupcji Prokuratury Krajowej w Krakowie.
Śledztwo było prowadzone na podstawie postanowienia z dnia 9 maja 2016 roku o wyłączeniu materiałów do odrębnego rozpoznania. Było ono procesową kontynuacją poprzednich postępowań, których bieg rozpoczął się w dniu 6 września 1993 roku wydaniem postanowienia o wszczęciu śledztwa przez Prokuraturę Rejonową Poznań – Grunwald w Poznaniu.
Czynności procesowe w sprawie miały doprowadzić do ustalenia bezpośrednich sprawców zabójstwa Jarosława Ziętary oraz miejsca ukrycia szczątków jego zwłok i ich identyfikacji. Postępowanie zostało umorzone.
Jarosław Ziętara urodził się w Bydgoszczy w 1968 r. Był absolwentem poznańskiego Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza. Pracował najpierw w radiu akademickim, później współpracował m.in. z "Gazetą Wyborczą", "Kurierem Codziennym", tygodnikiem "Wprost" i "Gazetą Poznańską". Ostatni raz Ziętarę widziano 1 września 1992 r. Rano wyszedł do pracy, ale nigdy nie dotarł do redakcji "Gazety Poznańskiej". W 1999 r. został uznany za zmarłego. Ciała dziennikarza do dziś nie odnaleziono.
Kluczowy świadek: Zwłoki Ziętary rozpuszczono w kwasie
W poznańskim sądzie okręgowym był w piątek kontynuowany proces przeciwko byłemu senatorowi Aleksandrowi Gawronikowi (zgodził się na publikację pełnego nazwiska). Gawronik jest oskarżony o nakłanianie byłych ochroniarzy firmy Elektromis do porwania, pozbawienia wolności i zabicia poznańskiego dziennikarza Jarosława Ziętary w 1992 roku.
We wrześniu przed sądem po raz kolejny w tej sprawie składał zeznania były gangster, odsiadujący obecnie wyrok dożywocia, Maciej B., ps. Baryła. Według prokuratury Maciej B. był naocznym świadkiem podżegania do zabójstwa Ziętary. W śledztwie zeznał, że był przy rozmowie, kiedy Gawronik polecił "zlikwidowanie dziennikarza". W sądzie w kwietniu 2016 r. odwołał jednak zeznania, wskazując, że wszystko, co zeznawał przeciwko Gawronikowi, to konfabulacje instrukcyjne prokuratora.
W lutym tego roku – kiedy Maciej B. był przesłuchiwany w odrębnym procesie o uprowadzenie, pozbawienie wolności i pomocnictwo w zabójstwie Jarosława Ziętary - powiedział jednak, że podczas rozprawy w kwietniu 2016 r. konfabulował. Tłumaczył, że był "zbulwersowany" tym, że nie otrzymał pomocy, jakiej oczekiwał od prokuratora. W lutym Maciej B. po raz kolejny zeznał, że to Gawronik polecił "uciszenie pismaka". Potwierdził to także na czerwcowej rozprawie w procesie przeciwko Aleksandrowi Gawronikowi.
Podczas rozprawy Baryła podtrzymał wcześniejsze zeznania i powiedział, że to Gawronik polecił "zlikwidowanie" dziennikarza. Według Macieja B. Ziętara już jesienią 1991 roku robił zdjęcia obiektom należącym do firmy Elektromis. Maciej B. miał pobić dziennikarza na zlecenie.
Baryła zeznał, że przed zaginięciem Ziętary w połowie 1992 roku doszło do spotkania Gawronika z ludźmi powiązanymi z Elektromisem. Jak mówił, w pewnej chwili padło sformułowanie +ma być zajeb…y+, Gawronik miał zaciśniętą pieść, chodziło o Ziętarę. (…) Ja to słyszałem, bo stałem 3-4 metry dalej. Przyjechał Mariusz Ś., słyszał tę sytuację i był nią wystraszony, i ciągnął Gawronika, że mają wejść do środka".
Maciej B. powiedział też, że po porwaniu Jarosław Ziętara został przewieziony do Elektromisu przy ulicy Wołczyńskiej, tam był bity. Dodał, że Dariusz L., ps. Lewy, przekazał mu, iż Gawronik był tak mściwy, że też bił pokrzywdzonego. Po kilku dniach (Ziętara – PAP) został zabity. Wiem, że zabili go Rosjanie. Przekazał mi to +Lewy+. (…) Pokrzywdzony został zabity na terenie Elektromisu. Z tego, co mówili Roman i Darek (Roman K., ps. Kapela, były ochroniarz Elektromisu, zmarły w 1993 r., Dariusz L., ps. Lewy - PAP), został uduszony i pchnięty jakimś szpikulcem w serce - zeznał świadek.
Maciej B. powiedział też w sądzie, że zwłoki Ziętary miały być przewiezione do domu Marka Z. w Chybach, gdzie rozpuszczono je w kwasie. "Pamiętam, że Marek Z. mówił, że musi żonę z dziećmi wysłać na drugie wczasy. Po tym zdarzeniu Marek stał się bardzo majętnym człowiekiem" – dodał.
Sąd odczytał także poprzednie zeznania Baryły, m.in. z 2012 i 2015 roku, dopytując o różnice z tym, co świadek mówił w piątek. Sąd zapytał m.in., dlaczego raz Maciej B. określił Aleksandra Gawronika i Mariusza Ś. jako zleceniodawców zabójstwa dziennikarza, a innym razem twierdzi, że Mariusz Ś. nie chciał śmierci Jarosława Ziętary. Według mnie Mariusz Ś. jednak nie był zleceniodawcą tego zabójstwa - zeznał Maciej B. Dodał, że wątpi, by Mariusz Ś. był obecny przy pobiciu dziennikarza w siedzibie Elektromisu.
Wątpliwości sądu budziły także m.in. różnice w opisie roli Marka Z. w zabójstwie dziennikarza i rozbieżności dotyczące prawdopodobnego miejsca ukrycia zwłok Jarosława Ziętary. Maciej B., odpowiadając na pytania sądu, tłumaczył, że różnice w jego zeznaniach wynikały m.in. z upływu czasu, złego stanu zdrowia i samopoczucia, zmęczenia oraz branych przez niego leków. Dzisiaj czuję się normalnie, mogę się nawet skupić – zapewniał.