To nieprawdopodobne, aby zadawać małym dzieciom tak potworny ból. Budzić je w nocy, wyciągać z łóżka i bić z całych sił pasem. Tego bestialstwa dopuszczał się Bogdan K. - człowiek, z którym 38-letnia Beata P. chciała sobie ułożyć życie.

Zabrze, ul. Fredry. Tu od lipca wynajmuje mieszkanie Beata P. z Bytomia. Uciekła od męża, który się nad nią znęcał. Wierzyła, że znajdzie spokój dla swoich dzieci - bliźniaczek Kingi i Patrycji.

Reklama

"W maju poznałam Bogdana. Myślałam, że będzie dobry dla moich dzieci. Nie miałam pojęcia, że on okaże się jeszcze gorszy!" - mówi "Faktowi" kobieta.
Sadysta zgotował dzieciom piekło na ziemi. Powiedzieć, że bił je i maltretował, to za mało. Nienawidził ich zabawy, uśmiechów, radosnych krzyków. Był dla nich wyzutym z ludzkich uczuć katem. Szczypał je z całych sił, aż na rękach, dłoniach i plecach pojawiały się olbrzymie sińce. Popychał, aż przewracały się na podłogę, a wtedy szydził z nich, że nie potrafią chodzić. Lał ciężkim pasem z metalową klamrą, aż na plecach i brzuszkach dzieci pojawiały się krwawe wybroczyn - dowiadujemy się z "Faktu".

Tej nocy też miało tak być. Beata P. położyła dzieci spać. Wtedy Bogdan K., który właśnie wrócił z budowy, kazał jej iść do sklepu. "Przynieś piwo" - rzucił oschle.
Gdy wróciła, jej córeczki stały pod oknem, a on siedział z pasem w ręku. "Zapytałam, co się stało, a wtedy on wpadł w szał! Zaczął je okładać pasem" - mówi kobieta.
Razy padały na oślep, a Kinga i Patrycja próbowały rączkami zasłaniać buzie. Matka krzyczała, ale szaleniec uderzył ją w twarz aż padła. Potem zemdlała Kinga, więc Beata P. chwyciła dziecko i pobiegła je cucić do łazienki. Dopiero wtedy sadysta oprzytomniał na chwilę. Zapukał do sąsiadki, mówiąc że coś się stało i ma dzwonić po pogotowie - relacjonuje "Fakt".

Reklama

Ale gdy przyjechała karetka, mężczyzna krzyknął przez drzwi, by się wynosili. Sanitariusze wezwali policję. Dopiero wtedy otworzył drzwi. Lekarz wszedł do mieszkania i osłupiał.

U maleńkiej Kingi doliczył się 100 siniaków. Nie miał wątpliwości - dzieci są maltretowane i trzeba je zabrać do szpitala. Siostry bliźniaczki trafiły na oddział chirurgii Śląskiego Centrum Pediatrii w Zabrzu. Teraz są pod troskliwym okiem lekarzy. Przeszły wszystkie badania, leżą w łóżeczkach, milczą. Do nikogo się nie odzywają, są wystraszone

Ale pierwszy raz w życiu są w miejscu, gdzie nikt nie krzyczy, gdzie ludzie troszczą się o nie, dbają, by było im dobrze. W łóżeczkach dziewczynek leżą kolorowe klocki, pluszaki i książeczki. Maluchy mogą tutaj nareszcie odpocząć od koszmaru.

Reklama

"Dziewczynki trafiły do nas o 2 w nocy, z licznymi obrażeniami, ich malutkie ciała pokrywały sińce. W gorszym stanie była Kinga, u której stwierdziliśmy krwiaka wewnątrzczaszkowego, ale teraz jej życiu nic nie zagraża. Jednak będą musiały u nas zostać, przeprowadzimy kolejne badania, trzeba dla nich znaleźć bezpieczny dom" - mówi "Faktowi" Grzegorz Bajor, ordynator oddziału chirurgii dziecięcej w zabrzańskim szpitalu.

Bogdan K. został zatrzymany. Mówi, że nie podniósł ręki na żadne dziecko. Ale nie ma najmniejszych wątpliwości, że znęcał się nad nimi od wielu tygodni. Dziś prokurator postawi mu zarzuty.