Na razie polscy dyplomaci mieszkają w dwóch barakach na terenie ambasady Stanów Zjednoczonych. "To bardziej ekskluzywna wersja budyneczków niż te, które stoją w Polsce na budowach" - żartuje jeden z dyplomatów. Do nowej ambasady w Zielonej Strefie mają się przenieść do 15 grudnia, ale prawdopodobnie ekipa remontowa nie dotrzyma tego terminu. "Jeśli dyplomaci wprowadzą się w styczniu, to będzie dobrze" - mówi nam nasz informator.
Tymczasem od ponad roku polscy urzędnicy, w trosce o własne życie, bez skutku alarmowali Ministerstwo Spraw Zagranicznych i poprzednią szefową resortu Annę Fotygę, by przenieść placówkę. Codziennie musieli dojeżdżać z rezydencji do ambasady i z powrotem, co narażało ich na zamachy. Specjaliści zajmujący się bezpieczeństwem oceniali, że utrzymywanie dwóch budynków w Iraku - ambasady i rezydencji - było karygodnym błędem. "W krajach, gdzie jest największe zagrożenie, obowiązuje zasada, że ambasador i inni pracownicy mieszkają na terenie placówki" - mówi gen. Sławomir Petelicki, pierwszy dowódca GROM. W dodatku w ambasadzie było zbyt wielu ludzi, co dodatkowo utrudniało ich ochronę (inne państwa mają okrojoną obsadę, dokładna liczba pracowników jest jednak objęta tajemnicą). Nasze MSZ zmniejszyło liczbę urzędników dopiero po zamachu na ambasadora Edwarda Pietrzyka 3 października tego roku.
Sytuacja w Bagdadzie zaostrzyła się szczególnie jesienią 2006 roku po tym, jak Amerykanie wprowadzili do miasta dodatkowych żołnierzy i w odwecie nasiliły się ataki. Polscy dyplomaci wysyłali wówczas do MSZ pisma, prosząc, by przeniesiono ich do bezpiecznej Zielonej Strefy. Zaznaczali, że potrzebna jest taka siedziba, która pomieści i ambasadę, i rezydencję. Pisma mieli wysyłać do MSZ m.in. Waldemar Figaj, dziś pełniący obowiązki ambasadora, meldunki składali pracownicy ochrony. "Nie możemy tego potwierdzić ani zaprzeczyć. To delikatne sprawy" - tyle tylko mówi nam Marcin Dmowski, konsul RP w Iraku.
Ambasady jednak nie przeniesiono. Dlaczego? Z informacji DZIENNIKA wynika, że rząd i minister Fotyga nie chcieli stracić około 100 tys. dolarów, które płaci się za roczny wynajem budynku. Umowa z najemcą była podpisana bowiem na dwa lata. Gdyby ją zerwano, pieniądze przepadłyby. "To kompromitacja MSZ! Fakt, że nie dbamy o przedstawicieli państwa za granicą dyskwalifikuje byłe kierownictwo resortu" - uważa gen. Petelicki. Były wiceminister spraw zagranicznych Paweł Kowal nie potrafi wyjaśnić, dlaczego nie przeniesiono placówki. "Nie wiem, czy chodziło o kwestię wynajmu. Być może były też inne powody" - powiedział DZIENNIKOWI.
Z minister Fotygą nie udało nam się skontaktować, bo - jak poinformował Kowal - przebywa na urlopie. Natomiast biuro prasowe MSZ ma wyjaśnić nam sprawę w ciągu kilku dni. Jedno jest pewne. Oszczędności przyniosły tragiczne skutki. W zamachu na ambasadora gen. Edwarda Pietrzyka zginął funkcjonariusz BOR Bartosz Orzechowski. Ambasador i czterech BOR-owców odniosło poważne rany.
Nasi dyplomaci w Bagdadzie przez rok nie mogli doprosić się o przeniesienie ambasady do bezpieczniejszej Zielonej Strefy. Rząd nie chciał stracić około 100 tysięcy dolarów zapłaconych z góry za wynajem budynku, w którym urzędowali aż do ataku na ambasadora Pietrzyka. Dopiero po nim zostali przeniesieni na teren placówki USA - pisze DZIENNIK.
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Powiązane
Reklama
Reklama
Reklama