Wczoraj Porozumienie Zielonogórskie (PZ) wysłało do minister zdrowia Ewy Kopacz skargę na prezesa Narodowego Funduszu Zdrowia Jacka Paszkiewicza. Sygnatariusze piszą, że szef NFZ nie dotrzymał warunków umowy, jaką zawarł z nimi w grudniu w ministerstwie, oraz że wymusza na nich podpisywanie niekorzystnych kontraktów na cały rok. W związku z tym nie biorą dalszej odpowiedzialności za opiekę nad pacjentami.
O formie protestu zdecydują na nadzwyczajnym sobotnim zjeździe. W grę wchodzi kilka rozwiązań. "Myślimy o ograniczeniu przyjęć pacjentów tylko do nagłych zachorowań, o strajku włoskim - nie więcej niż dwie wizyty na godzinę, wprowadzeniu odpłatności za porady, a w najgorszym wypadku - zamknięciu gabinetów na kłódki" - informuje Bożena Janicka, prezes Wielkopolskiego PZ.
Lekarka, która jednocześnie kieruje przychodnią w Kazimierzu Biskupim k. Konina, podkreśla, że lekarze nie chcą porzucać pacjentów, ale zwyczajnie nie mają wyboru. Według niej, Fundusz może nie tylko odmówić im zapłaty za pacjentów, ale ma też prawo nie honorować wystawianych przez nich recept i skierowań.
"Urzędnicy dali nam wyraźnie odczuć, że nie zależy im ani na nas, ani na pacjentach" - mówi rozgoryczona lekarka i dodaje: "Ciekawe, czy będą nas tak traktować, kiedy zaczniemy bardzo rygorystycznie przestrzegać czasu pracy, tak jak robią to nasi koledzy w szpitalach" - ostrzega.
Nowa ustawa o czasie pracy lekarzy mówi, że od 1 stycznia nie mogą oni pracować dłużej niż 48 godzin tygodniowo. "My pracujemy znacznie dłużej" - twierdzi Janicka i podaje przykład: "W przychodni jestem od godz. 8 do 18. Zaraz potem przechodzę na 14-godzinny dyżur całonocny, a rano znowu jadę do przychodni na kolejnych 10 godzin" - wylicza. Aby prawo nie było łamane, w systemie ochrony zdrowia powinno pracować o 1,6 tys. lekarzy rodzinnych więcej niż obecnie.
Nowych specjalistów jest jednak jak na lekarstwo. Średnia wieku lekarzy rodzinnych w Polsce to 48 lat. Rocznie specjalizację robi tylko kilkadziesiąt osób. Już dziś są poważne problemy z zastępowaniem tych, którzy odchodzą na emerytury. Porozumienie Zielonogórskie domaga się likwidacji obowiązku świadczenia całodobowej opieki nad pacjentem. "Możemy dyżurować maksymalnie do godz. 22. Później opiekę nad chorymi musi przejąć pogotowie i szpitale. Tak jest w całym cywilizowanym świecie" - przekonuje Janicka.
W nadesłanym wczoraj do DZIENNIKA oświadczeniu Fundusz przekonuje, że dotrzymał warunków porozumienia z lekarzami rodzinnymi: bezpłatnie udostępnił im do końca kwietnia system informatyczny, a o zmianie opieki całodobowej nie było w grudniowych negocjacjach mowy.