Na pomysł wpadli wczoraj lekarze z Mazowsza. "Poczuliśmy się urażeni wypowiedzią pana premiera, więc chcemy ją sprostować" - mówi DZIENNIKOWI Maciej Jędrzejowski z mazowieckiego OZZL. Zapewnia, że podczas zeszłorocznych strajków obliczono średnie wynagrodzenie lekarza. Wynosi ono 2,5 tysiąca złotych brutto. "A teraz nagle okazuje się, że premier podejrzewa, że zarabiamy 25 tysięcy" - oburza się Jędrzejowski.

Reklama

OZZL żąda, by lekarz bez specjalizacji zarabiał równowartość dwóch średnich krajowych, a specjalista - trzech. Chce, by szef rządu był gwarantem układu zbiorowego, który zapewni lekarzom wzrost płac. Przed tygodniem Donald Tusk oświadczył, że chce rozmawiać, ale najpierw musi wiedzieć, ile faktycznie lekarze zarabiają w poszczególnych szpitalach. We wtorek dodał: "Jeśli jeden lekarz zarabia 4 tysiące złotych, a drugi 25 tysięcy złotych, to komu ja mam dać podwyżkę?"

"Zapraszam premiera do mojego szpitala w Rudzie Śląskiej, gdzie specjalista z drugim stopniem specjalizacji zarabia średnio 2,5 tysiąca. Zjeździłem przeszło pół tysiąca szpitali w tym kraju i nigdzie nie ma takich zarobków, o jakich mówił premier" - denerwuje się Tomasz Undermann, wiceszef OZZL. I zapowiada, że lekarze ze Śląska również wyślą Tuskowi paski wypłat. "Nie mamy nic do ukrycia" - tłumaczy.

Dla opozycji to kolejny pretekst do krytyki rządu PO. "Pracownicy wiedzą, ile naprawdę zarabiają. Co miesiąc odbierają pasek z kiepską wypłatą. Słysząc takie wypowiedzi szefa rządu, muszą wpaść we wściekłość" - mówi Marek Balicki, minister zdrowia w rządzie SLD. Posłowie Platformy komentują sytuację krótko. "Dobrze by było, żeby wszyscy trzymali swoje emocje na wodzy" - mówi Elżbieta Radziszewska.

Reklama

Ale na to jest już chyba za późno. "Bo po co udowadniać rzeczy oczywiste? Jeśli jest dobra wola rządu, to się dogadamy. Jeśli nie, to i paski nie pomogą. Jeśli premier chce wojny, to będzie ją miał" - mówi Zdzisław Szramik z podkarpackiego OZZL.