Na pomysł uczczenia w Krakowie okrągłej rocznicy batalii grunwaldzkiej wpadł prof. Piotr Franaszek, dyrektor Instytutu Historii Uniwersytetu Jagiellońskiego i radny PiS. Dla niego fakt, że Kraków powinien za dwa lata zrobić wielką imprezę nie podlega dyskusji.

Reklama

"W czasach tej bitwy Kraków był stolicą Polski, to stąd ruszał pod Grunwald Jagiełło na czele naszej armii, to tutaj zostały przywiezione zdobyte chorągwie pokonanych wojsk krzyżackich, a samo zwycięstwo stało się początkiem wzrostu potęgi Jagiellonów" - wylicza swoje argumenty.

Ale to nie koniec historycznych związków Krakowa z Grunwaldem. Prof. Franaszek przypomina, że 100 lat temu właśnie w Krakowie odbyły się uroczyste obchody 500. rocznicy zwycięstwa nad Zakonem Krzyżackim.

"Wtedy odsłonięto pomnik bitwy na placu Matejki, po raz pierwszy wykonano publicznie <Rotę> Nowowiejskiego, a tamte obchody stały się okazją do wielkiej patriotycznej manifestacji Polaków żyjących pod zaborami" - dodaje. Dlatego jest przekonany, że na dzisiejszej sesji koledzy z rady miasta poprą jego pomysł. A jeśli tak się stanie, za dwa tygodnie zapadnie uchwała w tej sprawie i przygotowania do krakowskiej fety ruszą pełną parą.

Reklama

Prof. Piotr Franaszek uspokaja jednak, że nie chce robić Grunwaldowi konkurencji. "Nie chcę toczyć bitwy na Błoniach" - mówi prof. Franaszek. "Chcę tylko pokazać wjazd zwycięskiej armii Jagiełły do Krakowa. Ale pomysł budzi zastrzeżenia także wśród mieszkańców tego miasta".

"To absurd" - komentuje Leszek Mazan, regionalista, miłośnik historii Krakowa. "Sto lat temu to było uzasadnione, bo Polska była pod zaborami i takie obchody mogły się odbyć tylko w Krakowie, gdzie była największa swoboda. Ale dziś?" - krytykuje Mazan. Kompletnym idiotyzmem nazywa też pomysł Robert Makłowicz, podróżnik i znawca kuchni.

Szymański takie sytuacje doskonale pamięta, bo wizyta na polach grunwaldzkich była stałym elementem podczas wielu kampanii przedwyborczych. "Przyjeżdżał tu Aleksander Kwaśniewski, przyjeżdżał Lepper i wielu innych" - wspomina. "Zawsze wtedy okazywało się, że polityk jest najważniejszy, a borowcy bez ogródek dawali nam, organizatorom do zrozumienia, że jesteśmy tu intruzami".

I właśnie tego Szymański boi się bardziej niż pomysłu krakowskich radnych. "Konkurencyjna impreza w Krakowie nie odbierze Grunwaldowi turystów, ale próby podporządkowania obchodów polityce zaszkodzą jej na pewno" - prognozuje.