Tysiące tirów tkwi w wielokilometrowych kolejkach do odprawy celnej na wschodnich przejściach granicznych, a władze celne rozkładają ręce. Przez bojkot celników, którzy masowo biorą urlopy, firmy transportowe tracą miliony euro dziennie, a Polska naraża się na krytykę sąsiadów, którzy chcą przewozić towary przez nasz kraj.

Reklama

Nawet kierowcy samochodów osobowych tracą cierpliwość, bo transportowcy w proteście przeciwko bałaganowi celnemu grożą blokadami obwodnic. Na dodatek zwykli turyści zaczynają mieć problemy z przekroczeniem naszej wschodniej granicy.

A wszystko przez to, że przedstawiciele rządu i celnicy nie potrafią dojść do porozumienia. Obie strony zarzucają sobie brak dobrej woli. Po kilkugodzinnych negocjacjach w ministerstwie finansów celnicy powiedzieli, że rząd zerwał rozmowy, bo nie odniósł się do ich propozycji, tylko kurczowo trzymał się swojego zdania.

Tuż po zerwaniu negocjacji stanowisko celników przedstawiła Iwona Fołta z komitetu protestacyjnego celników "Porozumienie Białostockie". Pokazała postulaty, z których najważniejszy dotyczył podwyżek. Chodzi o wyższe o 1000 złotych pensje od stycznia tego roku i o kolejne 500 zł od stycznia 2009 roku. Fołta stwierdziła, że rząd nie dał na piśmie nawet słowa komentarza. A to - jej zdaniem - oznacza, że rząd nie chce składać żadnych deklaracji.

Na odpowiedź rządu nie trzeba było długo czekać. Michał Boni, szef doradców premiera, który uczestniczył w negocjacjach, zarzucił celnikom kłamstwa.





"Mówienie, że stanowisko rządu było podczas negocjacji niekonkretne i nierzetelne, to mówienie nieprawdy" - skomentował Boni. Dodał, że rząd przedstawił celnikom konkretne daty i kwoty podwyżek. Celnicy mieliby natychmiast dostać po 500 złotych brutto podwyżki, a w przyszłym roku kolejne 500 złotych. Przyszłoroczna podwyżka zapisana byłaby w tzw. ustawie modernizacyjnej, która pod obrady rządu ma trafić już w kwietniu.

Według Rafała Grupińskiego z PO, to właśnie celnicy z Porozumienia Białostockiego, którzy nie chcą się zgodzić na rządowe propozycje odpowiadają za wszystkie straty i rząd musi stanowczo zareagować. Apelował też w radiu TokFM, by celnicy dali sobie spokój z protestami i przestali słuchać się związkowców.

Reklama