W naszym sondażu zapytaliśmy właśnie o te dzieła, które MEN chce wykreślić z kanonu obowiązkowego, wymagającego czytania w całości. I tylko "Lord Jim” Josepha Conrada dostał minimalnie mniej niż 50 proc. poparcia. Większość tytułów to według Polaków naprawdę lektura obowiązkowa. "To zdrowy objaw, świadczący o przywiązaniu do wartości konserwatywnych, które od zawsze kształtowały tożsamość Polaków" - komentuje historyk idei prof. Marcin Król.
Pomysły MEN wywołują też ostry sprzeciw ekspertów i nauczycieli. Dziś ministerstwo organizuje konferencję prasową, na której będzie się z nich tłumaczyć. Co powiedzą przedstawiciele resortu? Wiceminister edukacji Zbigniew Marciniak mówi DZIENNIKOWI, że przedstawiona propozycja to pierwsza wersja, a ministerstwo zbiera opinie. "Z jednej strony Polscy chcą, aby ich dzieci czytały lektury w całości, z drugiej wyniki czytelnictwa wskazują, że nie czytamy książek. Trzeba urealnić ten spis lektur, aby oddawał rzeczywistość" - tłumaczy. Zapewnia, że głosy krytyczne zostaną uwzględnione.
Projektu nowego kanonu zdecydowanie broni jego autor prof. Sławomir Jacek Żurek. Jego zdaniem protesty wynikają z nieporozumienia. Na czym ono polega? Zdaniem Żurka na pewno jedna z powieści Sienkiewicza będzie czytana w całości, a reszta we fragmentach, podobnie z innymi autorami. Która - zdecyduje nauczyciel. Ale to właśnie budzi protesty. Bo do tej pory klasyka była obowiązkowa w całości. Prof. Żurek mówi jednak, że to była fikcja. "Uczeń czyta poważną lekturę około dwóch tygodni. Jeśli wszystkie ważne książki będzie musiał czytać w całości, to nie ma szans, aby je przerobić w ciągu trzech lat gimnazjum i trzech lat liceum" - wyjaśnia. Zapewnia, że w dalszych pracach na pewno uwzględni wyniki sondażu DZIENNIKA.
Tymczasem projekt spisu lektur wywołał mocne polityczne głosy. Minister Katarzynę Hall krytykują także koalicjanci. Wczoraj z propozycją odwołania szefowej resortu edukacji wystąpił w TVN lider LiD Wojciech Olejniczak. Nieoczekiwanie poparł go Eugeniusz Kłopotek z koalicyjnego PSL, który stwierdził: "Jeżeli dalej będzie brnąć w tym kierunku, to pani minister pisze sobie scenariusz odwołania".
Ewentualny wniosek o dymisję na pewno poprze PiS. Posłanka tego ugrupowania polonistka Anna Zalewska powiedziała DZIENNIKOWI: "Jeśli minister edukacji proponuje czytanie książek we fragmentach, to ja zastanawiam się, dlaczego ktoś taki zajmuje się oświatą". Minister nie broni nawet rządzące PO. " Jeśli pani Hall będzie trwać przy swoim, trzeba się poważnie zastanowić, czy nadaje się na ministra edukacji" - mówi poseł PO Janusz Palikot.
Według naszych informacji kontrowersyjna lista lektur spotkała się z bardzo złym przyjęciem w rządzie. Minister w kancelarii premiera Rafał Grupiński mówił nam: "Zrobię wszystko, aby twórczość Słowackiego była czytana w całości". Nieoficjalnie dowiedzieliśmy się, że dzisiejsza konferencja prasowa to efekt nacisku kancelarii premiera.