Spot z Cleese’em był tak popularny, że ludzie opowiadli go sobie jak dowcip. Znany brytyjski komik reklamuje w nim kredyt bankowy. Warunki kredytu, o których opowiada, tak mu się podobają, że próbuje sam się zadłużyć, jednak głos zza kadru przypomina mu, że kredyt jest tylko dla Polaków. Cleese próbuje więc udowodnić swoje związki z Polską: lubi pierogi, ma ciotkę z Pcimia i zna nasz język. Na dowód woła: "guten morgen”.

Reklama

Co będzie robił Leo Beenhakker? O nowym spocie wiadomo na razie tylko tyle, że przygotowuje go agencja reklamowa Men at work - ta sama, która zrealizowała reklamówkę z Cleese’em. Jej prezes, Tomasz Hilt, ucina jednak wszelkie pytania. "W tej sprawie mogę powiedzieć tylko, jak się nazywam" - żartuje. Podobnie reaguje rzecznik BZ WBK Piotr Gajdziński. Informacje potwierdza nam jednak pragnący zachować anonimowość wysoko postawiony pracownik banku. "Tak, Leo Beenhakker będzie reklamował nasze usługi" - mówi. Dodaje jednak, że wszelkie szczegóły kontraktu i scenariusz spotu to tajemnica.

Nie dowiemy się więc na razie, co będzie robił Leo, żeby zachęcić nas do wzięcia kredytu. Możemy się jedynie domyślać. Eksperci z branży reklamowej przypuszczają, że spot z selekcjonerem nie będzie kontynuacją reklamówki z Cleese’em. "Największym atutem tamtego filmiku było to, że rozśmieszał, bo Cleese kojarzy się z Cyrkiem Monthy Pytona" - mówi Rafał Maciąg, dziekan Marketing Comunication Academy. Gdyby bank chciał się nadal reklamować w żartobliwej konwencji, powinien zdaniem Maciąga dalej zatrudniać angielskiego komika. "A skoro twórcy sięgają po Beenhakkera, to znaczy, że ten spot będzie poważniejszy" - mówi. "Nie spodziewam się, że ten poważny człowiek zawoła "po polsku” guten morgen".

Dyrektor artystyczny agencji Paralotna Adrian Dmoch domyśla się, że Beenhakker usłyszy, tak jak Cleese, że nie dostanie pożyczki, bo nie jest Polakiem. "Ale będzie o nią walczył, mówiąc, że doprowadził polską reprezentację do Euro, a to wystarczy, żeby dali mu ten kredyt".

Reklama

Nie wiadomo też, ile selekcjoner zarobi na reklamie. Eksperci od wartości reklamowej polskich gwiazd szacują, że może to być pół miliona złotych. "Dla Leo to ostatni dzwonek na występ w spocie, bo jeśli nasi słabo wypadną na Euro, nikt nie będzie chciał go zatrudnić w kampanii" - mówi zastępca redaktora naczelnego miesięcznika "Forbes” Jacek Pochłopiński.