Pięcio-, sześcio- i ośmioletnie dzieci były maltretowane i molestowane przez konkubenta matki i prawdopodobnie nią samą. Dochodzące zza ściany awantury słyszeli wszyscy w bloku, ale nikt nie reagował.
W końcu w obronie sióstr i brata wystąpił trzynastolatek, który o ich codziennym dręczeniu opowiedział biologicznemu ojcu. To co chłopiec opowiada, jest wstrząsające. Jego relacja jest pełna makabrycznych opisów piekła, jakie zgotowali dzieciom ich opiekunowie. Zamiast się o nie troszczyć, wykorzystywali dzieci do spełniania swoich trudnych do opisania zachcianek. Ich własna matka uczestniczyła w tym koszmarze. Zabroniła im też komukolwiek o tym mówić pod groźbą kary.
Biologiczny ojciec chłopca nagrał tę rozmowę na płytę CD i poszedł po pomoc do opieki społecznej. Trudno w to uwierzyć, ale jej nie dostał.
Mężczyzna twierdzi, że urzędnicy odmówili pomocy. Nawet nie chcieli dotknąć płyty, tłumacząc, że nie mają takich kompetencji, a w dodatku bali się, że na CD może być... wirus.