Śmierć Rumuna prowadzącego głodówkę w krakowskim areszcie może być jednym z kilku podobnych przypadków. Claudio Crulic nie jadł na znak protestu. Uważał, że jest niewinny. Nikt go jednak nie słuchał. Więzień trafił do szpitala w stanie agonii. Lekarze nie mogli go już uratować.

Reklama

Dziennikarze "Gazety Wyborczej" opisali kilka innych przykładów skandalicznego traktowania więźniów. Jeden z informatorów mówi im: "Pod koniec 2004 r. do aresztu na Montelupich w Krakowie trafił Ukrainiec. Współosadzeni trzy dni znęcali się nad nim. Na siłę poili go wodą wymieszaną z chemikaliami, m.in. pastą do zębów. Nie pozwalali mu korzystać z toalety. Cały spuchł, doszło do zmian neurologicznych. Nie podnosił się z łóżka. Wychowawcy nie reagowali. Dopiero jak stracił przytomność, zaczęli działać. Do sądu pojechał goniec z wnioskiem o uchylenie aresztu i pod drzwiami czekał na decyzję. Jak tylko zapadła, przewieźli go do cywilnego szpitala. Przeżył.

Pawłowi K., choremu na wątrobę, uchylono areszt, gdy był w agonii. "Do wolnościowego szpitala trafił dopiero, gdy stracił przytomność, na cztery dni przed śmiercią. Tam też dostarczyli mu postanowienie o uchyleniu aresztu. Przynajmniej przez cztery dni był wolnym człowiekiem" - opowiada matka Pawła K.

"Jeśli chory z aresztu lub więzienia umiera w cywilnym szpitalu, nie wdraża się postępowania w stosunku do pracowników. To stara sztuczka, którą wszyscy znają. Do sądu idzie wniosek o szybkie uchylenie aresztu, a człowieka w ostatniej chwili wiezie się poza mury" - mówi reporterom "GW" jeden ze strażników więziennych..

Reklama

Liczba więźniów, którzy umierają tuż po wywiezieniu z więzień do cywilnych szpitali, wzrasta. Według statystyk Służby Więziennej, w 2004 r. było ich 19. A w 2007 - aż 36. W ciągu ostatnich czterech lat - w sumie blisko 100.