ROBERT ZIELIŃSKI: Broni pani policjanta, który w najlepszym razie jest winny koszmarnych błędów w swojej pracy, w najgorszym - współpracował z bandytami...
JOLANTA KIERYŁO*:
Uważam, że Maciej L., jest niewinny i dlatego zdecydowałam się go reprezentować.

Reklama

Ale prokuratura twierdzi, że L. przez lata nie zrobił użytku z nagrania z kamery przemysłowej w sklepie Auchan, na którym widać sprawcę kupującego telefon, z którego dzwoniono później z żądaniami okupów.
Zastanawiam się, czy to, że prokuratura nie prostuje tego krążącego fałszu, nie jest manipulacją. Otóż prokuratura nie zarzuca, że kaseta została zignorowana. Zarzuca, że mój klient nie dołączył jej do wykazu dowodów rzeczowych! Czyli ewentualnie biurokratyczne zaniedbanie. Przed sądem dowodziliśmy, że kaseta była wykorzystywana w śledztwie. Już w marcu 2003 r., czyli gdy Krzysztof Olewnik żył, wyemitowano ją w programie „997” z apelem o kontakt do wszystkich, którzy rozpoznają mężczyznę.

Remigiusz M. i Maciej L. fatalnie przygotowali operację przekazania porywaczom 300 tys. euro okupu.
Tak to jest przedstawiane w mediach. Fakty zaś są inne. Nie wiadomo, dlaczego rodzina państwa Olewników podmieniła znaczną część gotówki. Pieniądze miały odnotowane serie, były zabezpieczone specjalnym środkiem. Sama akcja była zaś dynamiczna. Porywacze instruowali przez komórkę Danutę Olewnik i jej męża, jak mają jechać. Kazali im, by skierowali się na Wisłostradę. Mieli nią jechać 100 km na godz. Gdy mijali jeden ze zjazdów, usłyszeli dyspozycję: teraz cofnijcie się na wstecznym i wjedźcie na wjazd na most, stamtąd wyrzućcie w dół pieniądze. Policyjne samochody musiały przejechać dalej, inaczej akcja zostałaby zdekonspirowana.

Dlaczego rodzina Olewników zamieniła pieniądze?
Nie wiemy. Według policjantów rodzina porwanego ukrywała różne fakty. W moim przekonaniu policjanci są kozłami ofiarnymi.

*Jolanta Kieryło jest obrońcą Macieja L., policjanta zatrzymanego w związku ze śledztwem w sprawie porwania i zabójstwa Krzysztofa Olewnika