"Homoseksualizm to zboczenie, a marsze tolerancji to krok w stronę przyznania homoseksualistom prawa do adopcji i małżeństw" - mówił na antenie TVN24 Konrad Bonisławski z Młodzieży Wszechpolskiej. Zapowiadał jednak, że uczestnicy kontrmanifestacji nie chcą urządzać bójek na ulicach. Jednak, jak dodaje, nie może odpowiadać za wszystkich, którzy przyłączą się do Młodzieży Wszechpolskiej.
Parada - a w niej dziewięć platform i ponad tysiąc osób - wyruszyła o godzinie 14 z placu Bankowego. Po drugiej stronie placu urządziły kontrdemonstrację ONR i Młodzież Wszechpolska. Jej uczestnicy - około stu osób - byli jednak otoczeni szczelnym kordonem policji. Do potyczek z uczestnikami manifestacji więc nie doszło.
Parada bez przeszkód przeszła ul. Marszałkowską, Piękną i Alejami Ujazdowskimi. Na platformach puszczano muzykę, urządzano pokazy tańca, można też było zobaczyć transparenty z napisami: "Uzależnienie to nie przestępstwo", "Żądamy karty praw podstawowych", "Prawa obywatelskie, by żyło się lepiej wszystkim".
W paradzie, oprócz gejów, lesbijek, ich przyjaciół i znajomych, wzięli udział także m.in. anarchiści i przedstawiciele środowisk lewicowych. Zobaczyć było można m.in. logo SdPl, Racji Nowej Lewicy oraz flagi, m.in. kanadyjskie, holenderskie i szwedzkie.
Impreza zakończyła się wiecem i występami pod kancelarią premiera.
Parada stanowiła finał Dni Równości, które trwały w stolicy już od tygodnia. Mało kto o nich słyszał, bo... nikt przeciwko nim nie protestował. Hasło tej imprezy brzmiało: "Żyj, Kochaj, Bądź!".
Parady Równości odbywają się w Polsce od 2001 roku. Ale rozgłosu nadały im dopiero protesty polityków, między innymi Lecha Kaczyńskiego, który w 2004 i w 2005 roku zakazał organizowania takich pochodów. Był wtedy prezydentem stolicy.