Raport inspektoratu ma dziś zostać upubliczniony, nam udało się do niego dotrzeć. Z dokumentu wynika, że zjawisko przybiera na sile, co wiążę się z wejściem Polski do strefy Schengen i zniesieniem kontroli granicznych: w ubiegłym roku udaremniono 26 przypadków przemycania śmieci, w tym - już 22. Tylko na południowym odcinku granicy polsko-niemieckiej od stycznia zatrzymano ponad 40 ton zagranicznych odpadów.
W sumie, jak podaje GIOŚ, od czasu wejścia Polski do Unii Europejskiej podrzucono nam już 7,8 tys. śmierdzącej kontrabandy, głównie z Niemiec. Skąd wiadomo, że to odpady naszych sąsiadów zza Odry? Pogranicznicy oraz ekolodzy mówią, że widać to na pierwszy rzut oka - po plastikowych reklamówkach niemieckich sieci handlowych i opakowaniach w języku niemieckim.
Z raportu GIOŚ wynika także, że główną naszą bolączką nie są jeszcze przekraczające nielegalnie granice wielkie ciężarówki pełne śmieci, choć i takie przypadki się zdarzają, a tysiące prywatnych osób, które przy okazji wizyty czy zakupów w Polsce zostawiają w lasach kilkunastokilogramowe worki z odpadami. Według pograniczników walka z tym procederem przy zaniechaniu odpraw granicznych jest wyjątkowo trudna.
"Nie mamy wystarczającej liczby ludzi, by przeszukiwać wszystkie samochody i patrolować drogi oraz lasy" - tłumaczy DZIENNIKOWI major Zdzisław Fuczyło z lubuskiego oddziału Straży Granicznej. Wpadają więc tylko ci najbardziej bezczelni. "Kilka tygodni temu złapaliśmy mieszkańca Frankfurtu nad Odrą, który w biały dzień próbował furgonetką wwieźć do nas ponad tonę śmieci. Teraz grozi mu nawet 5 lat więzienia" - opowiada Fuczyło.
Kary jednak nie odstraszają i o rosnących w naszych lasach hałdach przemyconych śmieci coraz częściej alarmują przygraniczne samorządy. "Zdarzyło się nam się kilka razy prowadzić postępowanie przeciwko firmom starającym się zarobić na przywożeniu odpadów do Polski. Z naszych informacji wynika, że śmieci trafiają m.in. do lasów w okolicach Goleniowa. Tamtejsza prokuratura prowadzi już w tej sprawie postępowania" - opowiada DZIENNIKOWI Małgorzata Kołodziej-Nowakowska z zachodniopomorskiego inspektoratu ochrony środowiska.
Tymczasem przemyt śmieci stał się tajemnicą poliszynela - proceder jest tak powszechny, że zainteresowały się nim nawet niemieckie media. Niedawno reportaż na ten temat zrobiła telewizja RTL. Tylko w rejonie Gąbina, bo tam nagrywano materiał, straż leśna uprzątnęła w ubiegłym roku 8 ton niemieckich śmieci. Konkluzja materiału nie pozostawiała złudzeń: opłaty za wywóz przydomowych nieczystości są w Niemczech tak wysokie, że opłaca się je przemycać do Polski. Bo tu grozi za to grzywna w wysokości do 500 zł, i to tylko wówczas, gdy się zostanie złapanym na gorącym uczynku. A postraszenie więzieniem to prawdziwa rzadkość.
"I to jest odpowiedź na ten problem. Kary za przemyt śmieci powinny być dużo bardziej surowe" - przyznaje w rozmowach z DZIENNIKIEM Straż Graniczna. Kilka wysokich mandatów o równowartości co najmniej 5 tys. euro czy skierowanie sprawy do sądu i wyrok szybko przyniosłyby dobre rezultaty.