Rzeczniczka zoo Małgorzata Chodyła powiedziała PAP w czwartek, że manul został złapany około godz. 10.; w związku z ucieczką został nazwany Magellanem. Grupa naszych pracowników dotarła na miejsce jego pobytu 10 minut po otrzymaniu zgłoszenia. Manul został wypatrzony na terenie działek przy ul. Krańcowej; prawdopodobnie skusiły go trzymane tam gołębie. Teraz jest w kociarni, przez pewien czas będzie trzymany w odosobnieniu – nie wiemy, dokąd przez te kilka dni zawędrował – powiedziała.
Manul dostał środki na odrobaczanie i na podniesienie odporności. Jest wyziębiony, wychudzony, ale już bezpieczny. Dostał trochę jedzenia, leki i od razu zasnął. Myślę, że jest wykończony swoją podróżą - powiedziała Chodyła.
Półroczny kot wydostał się z woliery w poznańskim zoo w sobotę. Według pracowników ogrodu to pierwsza ucieczka tego typu zwierzęcia od czasu oddania do użytku wybiegów dla manuli. Wyszedł w miejscu, które w naszej opinii było zabezpieczone – relacjonowała w środę PAP Małgorzata Chodyła, dodając, że kot przecisnął się przez miejsce ograniczone tzw. elektrycznym pastuchem.
Manul stepowy to gatunek dzikiego kota żyjącego w Azji. Pracownicy zoo podkreślali, że zwierzęta te są przyzwyczajone do niskich temperatur i wietrznej pogody, a zbiegły osobnik prawie osiągnął dorosły wiek. Ich obawy budził fakt, że zbieg mógł nie jeść przez pięć dni, co mogło zagrażać jego życiu i zdrowiu.
Od poniedziałku poznańskie zoo otrzymywało informacje od mieszkańców, którzy mieli widzieć zbiegłego kota. Manul przemieszczał się w okolicach jeziora maltańskiego, po czym wrócił w rejon sąsiadujący z ogrodem zoologicznym. W czwartek został złapany przy ulicy Krańcowej, czyli w pobliżu zoo