Drogowcy pracowali po godzinach, także w soboty. Z poczatku myśleli, że w ten sposób dorobią do pensji. Ich nadzieje okazały się próżne, całe miesiące nie wypłacano im wynagrodzenia.
Po kilku miesiącach pracownicy Zarządu Dróg Powiatowych zdecydowali domagać się zapłaty w Sądzie Rejonowym w Opolu Lubelskim i wytoczyli sprawę staroście, Andrzejowi R. Krystynie S., (skarbniczce starostwa) oraz Stanisławowi K. (dyrektorowi Zarządu Dróg Powiatowych).
Obrońcy samorządowców z powodu braków formalnych domagali się cofnięcia sprawy do prokuratury. Jeden z mecenasów, poprosił o wyłączenie jawności, ponieważ wyjaśnienia, które padną na sali, mogą odsłonić tajemnice funkcjonowania starostwa powiatowego w Opolu Lubelskim. Jednak prowadząca sędzia Anna Dyczewska-Lizon odrzuciła wszystkie te wnioski.
"Dostawałem od tych panów polecenia i jechałem pracować. A to fundamenty pod dom u pana Andrzeja R. kopałem. Innym razem szambo robiłem. Pracowałem po kilkanaście godzin. Nikt nawet słowa dziękuję mi nie powiedział" - mówił Piotr Ciekot, jeden z drogowców.
"Ja robiłem wybieg dla koni u starosty, cały dzień mi się zeszło. U pani skarbnik teren równałem. Nawet szklanką wody mnie nie poczęstowała" - dodaje Waldemar Czopek.
"Kilkanaście razy jeździłem z ziemią. Służbowym starem woziłem materiały. Dyrektor kazał, to się jechało" - mówi Henryk Radziejewski. Mężczyzna już nie pracuje w ZDP. Po 18 latach pracy musiał pożegnać się z firmą. Inni boją się, że z nimi będzie podobnie.
Samorządowcy nie przyznają się do winy. Grozi im do 10 lat więzienia - informuje "Fakt".