Pierwsze problemy zaczęły pojawiać się w listopadzie. Reporter Radia ZET ustalił, że w Szpitalu Dziecięcym Polanki w Gdańsku już wtedy nie było żadnych zgłoszeń w przetargu o dostawę preparatów immunoglobulin. Sytuacja powtórzyła się w grudniu.
Jak mówiła Radiu ZET profesor Barbara Kamińska, szpitale mają jeszcze zapasy, ale są one na wyczerpaniu. - Niedawno do mojego szpitala w Gdańsku trzeba było przetransportować młodą pacjentkę z Tczewa, gdzie skończyły się podawane jej immunoglobuliny - powiedziała w rozmowie z Radiem ZET pomorska konsultant w dziedzinie pediatrii. - Podkreślam: na razie żadne dziecko nie ominęła taka terapia. Jeszcze. Dlatego już teraz bijemy na alarm - dodała.
"Sytuacja za chwilę będzie dramatyczna"
Radio ZET dotarło do pisma dyrektora jednego z pomorskich szpitali, w którym prosi on o interwencję w Ministerstwie Zdrowia w sprawie braku możliwości zakupu preparatów immunoglobulin. - Sytuacja za chwilę będzie dramatyczna i, nie daj Boże, skutkować może zgonem dziecka - pisze autor pisma.
Problem z dostępnością immunoglobulin odczuwa też szpital dziecięcy w Krakowie Prokocimiu. - Staramy się radzić sobie z tym wszystkimi możliwymi sposobami. Pożyczamy leki z innych szpitali, czasami przesuwamy w czasie jego dawkowanie, stosujemy różne zabiegi, by je pozyskiwać. Na razie prawie zawsze się udaje - mówi Radiu ZET profesor Przemko Kwinta z Kliniki Chorób Dzieci. I dodaje, że takie zapotrzebowanie jest na całym świecie, bo wszędzie przypadków PIMS jest coraz więcej, a producenci nie wyrabiają się z produkcją leków.