W Poznaniu trwa właśnie najbardziej prestiżowa konferencja światowa, jaka kiedykolwiek odbyła się w Polsce. Osiem tysięcy delegatów przyjechało na ONZ-owski zjazd COP 14, żeby wspólnie zdecydować, jak zapobiegać globalnemu ociepleniu. W Poznaniu mają rozstrzygnąć oni najważniejsze spory i ustalić główne punkty przyszłego porozumienia. Będzie ono podpisane za rok w Kopenhadze i zastąpi obowiązujący większość państw – ale nie Stany Zjednoczone – protokół z Kioto.

Reklama

Cel jest jeden: ograniczyć emisję gazów cieplarnianych. Spory dotyczą tego, jak ograniczyć ową emisję. Pomysły to aukcje limitów na dwutlenek węgla, inwestycje w bezemisyjną energię atomową czy wreszcie magazynowanie dwutlenku węgla pod ziemią. Ale walka z ociepleniem nie musi wcale toczyć się tylko na szczeblach globalnych i nie muszą o niej decydować tylko rządy. Tak naprawdę swoją batalię może prowadzić każdy z nas.

Jak? Na przykład mieszkańcy Szczawnicy zadbali o klimat w swoim mieście, a przy okazji o własne interesy. Do tej pory tłumy turystów w Szczawnicy oznaczały większe zapotrzebowanie na ciepłą wodę. Ta ogrzewana była głównie poprzez piece węglowe. Spalanie koksu oznaczało kłęby trującego dymu nad miastem. Ale Szczawnica znalazła wyjście z tej sytuacji. Mieszkańcy zrzeszyli się wspólnie z władzami miasta w stowarzyszeniu, które wystarało się w Narodowym Funduszu Ochrony Środowiska o 4,2 mln zł dotacji na panele słoneczne służące do ogrzewania wody. Pierwsze instalacje już są montowane, w sumie pojawią się na 400 dachach w tej górskiej miejscowości. – Najpierw część mieszkańców patrzyła na nasz pomysł nieufnie. Teraz proszą, żeby ich przyjąć do stowarzyszenia – mówi nam Jan Golba, wiceburmistrz Szczawnicy.

Takie przykłady można mnożyć. Nieprawdą jest, że energia słoneczna w Polsce nie może być wykorzystana, bo za mało mamy słońca. Dowód? Państwem, które najbardziej inwestuje w energię słoneczną, są Niemcy. Szacuje się, że tylko w tym roku u naszego zachodniego sąsiada powstało 15 firm produkujących ogniwa fotowoltaiczne, a do 2010 roku ich obroty na rynku paneli słonecznych wyniosą 10 mld euro. Dzięki takiej konkurencji spadają ceny ogniw. Klientami są nie tylko duże elektrownie słoneczne, ale też domy jednorodzinne. Taki trend ekolodzy nazywają energetyczną demokracją. W myśl tej idei w przyszłości prąd produkowany będzie w bardzo wielu rozproszonych miejscach.

Oprócz produkcji energii z odnawialnych źródeł można ją też oszczędzać. Według raportu przygotowanego przez Instytut Energii Odnawialnych we współpracy z Greenpeace’em tylko dzięki oszczędnościom możemy do 2050 roku zmniejszyć zapotrzebowanie na energię o jedną trzecią. Jak to możliwe? Na przykład przez wymianę żarówek tradycyjnych na energooszczędne. Samorząd Poznania rozpoczął niedawno rozdawanie uczniom 100 tys. takich żarówek. Jeśli 100 tys. rodzin zamontuje je w swoich mieszkaniach, to w sumie na rachunkach za energię zaoszczędzą oni 20 mln zł. Przy okazji elektrownie spalą 500 wagonów węgla mniej, co obniży emisję dwutlenku do atmosfery o 53 tys. ton. Czyli każdy może zapobiegać zmianom klimatycznym na własną rękę.