Placówki zdrowia, które podpisują kontrakty z Narodowym Funduszem Zdrowia muszą przedstawiać mu harmonogramy pracy poszczególnych specjalistów. Już na tym etapie okazuje się, że bardzo często lekarze pracują w kilku placówkach w tym samym czasie.
Jeszcze bardziej zaskakujące są szczegółowe wyniki kontroli NFZ, o których pisze dzisiejsza "Gazeta Prawna". "Wśród lekarzy pracujących najdłużej najliczniejszą grupę stanowią lekarze najmłodsi, którzy mają staż pracy nie dłuższy niż siedem lat. Część z nich może wykazać, że pracuje nawet kilkaset godzin tygodniowo, bo teoretycznie w tym samym czasie udziela świadczeń w kilku miejscach. W praktyce tylko w jednym" - czytamy w "GP".
O takich praktykach bardzo często wiedzą dyrektorzy szpitali i przychodni, ale przymykają na nie oko, tłumacząc że brakuje specjalistów. Jednak wieloetatowa praca lekarzy powoduje, że pacjenci ustawiają się w długich kolejkach, a także straty dla budżetu, bo pracownicy dostają pensje za pracę, której nie wykonali.
"Kontrolę harmonogramów czasu pracy lekarzy przeprowadzamy co roku. Tylko w ostatniej stwierdziliśmy, że w 42 przypadkach lekarze pracowali w tym samym czasie w dwóch różnych placówkach" – mówi Marek Staszewski, zastępca dyrektora ds. ekonomiczno-finansowych opolskiego NFZ.
Szczegółowo skontrolowano na przykład lekarzy w placówkach rehabilitacyjnych w łódzkim oddziale NFZ. Okazuje się, że ponad połowa przychodni w województwie ma pracowników, którzy w tym samym czasie pracują w kilku miejscach. Na dwa tysiące osób 78 miało 2–2,5 etatu, 128 pracowało od 2,5 do 3,5 etatu, a 57 osób od 3,5 do 8 etatu. Rekordzista był zatrudniony aż w 25 przychodniach.
Więcej informacji: NFZ nie chce płacić za pracę nieuczciwych lekarzy
p