W materiale opublikowanym na stronie fundacji obserwujemy, jak ubrana w biały kitel osoba zabija karpia. Robi to bez uprzedniego ogłuszenia, piłując nożem głowę ryby. - Na filmie nagranym trzydzieści minut później, ta sama ryba, z masywną raną głowy, wciąż oddycha. Cały ten zapis jest obrazem niewyobrażalnego cierpienia - mówi Anna Plaszczyk z Fundacji Viva!.

Reklama

Sytuacja ma miejsce na oczach studentów. Ktoś wysyła anonimowego maila z nagraniem do fundacji. Osobą w białym kitlu jest wykładowczyni z wieloletnim stażem w pracy z rybami.

To nie pierwsza taka sytuacja

Do zdarzenia doszło w ubiegłym roku na zajęciach z chorób ryb, ale dopiero teraz wideo trafiło w ręce fundacji. Jak informują działacze, sytuacja jest tym bardziej szokująca, że czynu dokonuje właśnie doświadczona lekarka, wcześniej przez wiele lat pracująca w Zakładzie Biologii i Chorób Ryb Uniwersytetu Przyrodniczego w Lublinie. Teraz między innymi prowadzi ćwiczenia z chorób rybdla studentów weterynariiUniwersytetu Rolniczego w Krakowie. Właśnie na tych zajęciach w okrutny sposób zabijała karpie.

Reklama

Z informacji, jakimi dysponuje fundacja wynika, że taki sam los podczas dwóch dni zajęć z trzema grupami studentów mógł spotkać łącznie nawet około 20 ryb.

Reklama

"Ponad 40 osób nie zareagowało"

W zajęciach, których fragment trafił do Vivy!, miało uczestniczyć wiele osób. Anna Plaszczyk zaznaczyła, że martwi ją fakt, iż zareagowała jedna osoba, ta, która po roku wysłała nagranie fundacji. - W tych zajęciach brało udział łącznie ponad 40 osób. Ponad 40 osób, które nie zareagowało - zaznaczyła.

Zapytana o powód zachowania wykładowczyni widoczny na nagraniu, odpowiedziała, że może chodzić o brak empatii. - To wynika ze znieczulicy, ta osoba to robiła od wielu lat, że te ryby to są tylko kolejne materiały szkoleniowe, że te materiały szkoleniowe są po prostu rzeczami, materiałami dydaktycznymi - wysnuła wniosek ekspertka.

Anna Plaszczyk dodała, że po publikacji tekstu na stronie fundacji zaczęły wpływać do nich kolejne dowody w tym temacie. - Przekazaliśmy sprawę odpowiednim organom - zaznaczyła.

Sprawa trafiła do prokuratury

O postęp w działaniach zapytaliśmy krakowską prokuraturę.

Jak w komunikacie poinformował Janusz Kowalski, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Krakowie, do prokuratury wpłynęło zawiadomienie dotyczące podejrzenia popełnienia przestępstwa określonego w art. 35.1 a Ustawy o ochronie zwierząt.

Chodzi o odpowiedzialność karną za zabijanie, uśmiercanie lub dokonywanie uboju zwierzęcia z naruszeniem przepisów ustawy albo znęcanie się nad zwierzęciem. Za takie przewinienie może zostać zastosowana kara pozbawienia wolności do lat 3.

Wobec lekarki wszczęto postępowanie dyscyplinarne

Doktor Izabella Majewska, rzecznik prasowa Uniwersytetu Rolniczego w Krakowie, poinformowała w oświadczeniu, że wobec lekarki weterynarii widocznej na nagraniu wszczęto postępowanie dyscyplinarne.

"Rektor Uniwersytetu Rolniczego w Krakowie, dr hab. inż. Sylwester Tabor, prof. URK zlecił wszczęcie postępowania dyscyplinarnego w przedmiotowej sprawie" - czytamy w informacji przesłanej do redakcji Dziennik.pl. W komunikacie czytamy o "dużym prawdopodobieństwie wystąpienia czynu niezgodnego z zasadami etyki, którego dopuściła się jedna z nauczycielek akademickich Uniwersyteckiego Centrum Medycyny Weterynaryjnej".

"Jednocześnie Rektor oświadcza, że będzie ze szczególną uwagą przyglądał się dalszemu rozwojowi sprawy, która wzbudza uzasadniony sprzeciw i oburzenie. Władze URK dołożą wszelkich starań w celu wyjaśnienia sprawy, a w przypadku potwierdzenia ewentualnych zarzutów względem nauczyciela akademickiego zostaną wyciągnięte stosowne konsekwencje prawne" - czytamy dalej w oświadczeniu.

Uniwersytet będzie wyjaśniał tę sprawę na przestrzeni "najbliższych tygodni". "Dobro wszelkiego rodzaju zwierząt, jak również prawidłowość i rzetelność, a także poszanowanie zasad etycznych w kształceniu studentów Uniwersytetu są wartościami, które zawsze będą chronione" przez UR w Krakowie, dlatego "przedmiotowa sprawa wymaga wyjaśnienia, co niewątpliwie nastąpi w najbliższych tygodniach" - informuje dr Majewska w komunikacie.