Karpie, nierzadko zabijane w sposób nieumiejętny, bez ogłuszenia, przetrzymywane w nieodpowiednich warunkach konają dłużej, niż powinny. Prozwierzęce środowiska uważają, że nie powinny w ogóle. I choć ostatnie dekady zaowocowały zmianami w przepisach dotyczących traktowania tych ryb, aktywiści co roku walczą o większe i szybsze reformy.
Zakaz sprzedaży żywych karpi. Społeczeństwo jest na to gotowe?
Jak wynika z najnowszego badania IBRiS z listopada 2023 roku, 71,5% Polek i Polaków nie planuje zakupu żywego karpia na święta. To, zdaniem Cezarego Wyszyńskiego, prezesa Fundacji Viva! pokazuje, że jesteśmy w dobrym momencie, by wprowadzić w Polsce zakaz sprzedaży żywych ryb. - Zakończy on cierpienie milionów karpi - zaznaczył prezes w komunikacie na ten temat.
- W 2018 roku z kolei CBOS opublikował badania, z których wynika, że aż 86% Polek i Polaków popiera wprowadzenie zakazu transportu żywych ryb bez dostatecznej ilości wody umożliwiającej oddychanie. To dowodzi, że społeczeństwo nie zgadza się na znęcanie sięnad rybami - wskazał Cezary Wyszyński.
- To jest czas, żeby nowy rząd stanął na wysokości zadania i zakazał sprzedaży żywych ryb klientowi detalicznemu, co zapobiegnie ogromnemu cierpieniu tych zwierząt najpierw na targowiskach, później w reklamówkach, wiadrach, wannach, a później pod nożem, bez ogłuszenia - podkreśliła w rozmowie z redakcją Dziennik.pl Anna Plaszczyk z Fundacji Viva!.
Aktywiści: Zaszła zmiana społeczna
- Myślę, że nadszedł już czas na formalny, prawny zakaz sprzedaży żywego karpia. Społecznie i kulturowo jesteśmy już na to przygotowani. Handlowcy także wyczuli i zrozumieli zmianę społeczną, która zaszła w Polsce. Zostali producenci, którzy mieli wystarczająco dużo czasu, żeby przygotować się do nowej rzeczywistości. Nadszedł moment, aby uwolnić karpia od naszego okrucieństwa i bezmyślności – podkreślił w informacji prasowej Jacek Bożek, założyciel Klubu Gaja i pomysłodawca kampanii "Jeszcze żywy Karp".
Przypomnijmy, że początki akcji "Jeszcze żywy Karp" sięgają lat osiemdziesiątych, kiedy w okresie przedświątecznym masowo zabijano je na ulicach, na oczach przechodniów. Pierwszego karpia uratował właśnie Jacek Bożek, zabierając rybę z wanny w domu rodziców i wpuszczając ją na wolność. W ten sposób narodził się ruch, który zamienił się w ogólnopolską akcję. Od tego czasu prowadzone są działania społeczne mające na celu uświadomienie Polakom, że rybę można świetnie przygotować bez zadawania mu bólu.
Karp w domach Polaków. Skąd ta "tradycja"?
Anna Plaszczyk wskazała, że tradycja zakupu żywego karpia pochodzi jeszcze z niedostatków PRL. - Miliony ryb nadal cierpią w wyniku tego, że hołdujemy wciąż chorej, PRL-owskiej tradycji wynikającej z biedy i braku lodówek w latach 50-tych - mówiła redakcji Dziennik.pl działaczka.
Karp był bowiem jedyną świeżą rybą sprzedawaną wprost z aut, dowożona do fabryk, na kilkanaście dni przed Wigilią. Trafiał do wanny właśnie ze względu na rzadkość posiadania w domu lodówki.
Święto Bożego Narodzenia “jednocześnie radosne i pełne cierpienia”
Działaczka Fundacji Viva! zaznaczyła, że choć zimowe święta kojarzą się z ciepłem i miłymi emocjami, w tle niezmiennie przebrzmiewa kontrowersyjny temat karpi. - Jest tyle cierpienia w tak radosnym święcie, święcie narodzenia. Jest tyle cierpienia i tyle śmierci w tak okrutny sposób wykonywanej. Między innymi dlatego czas na zakaz – podkreśliła Anna Plaszczyk.
Odniosła się też do zapewnień nowego rządu, który wydaje się przykładać większą wagę do ochrony zwierząt i środowiska niż poprzedni rządzący. - Mam nadzieję, że tę obietnicę, którą składa nowa koalicja, obietnicę "Szczęśliwej Polski już czas", będzie można sparafrazować "Szczęśliwych zwierząt już czas". Że dla zwierząt też się coś zmieni, bo czas na zmiany jest najwyższy. Mamy XXI wiek a Polki i Polacy wciąż rytualnie zabijają karpie na Wigilię – zakończyła działaczka.
Karpie w sądzie. Kalendarium walki o ich prawa
Jak czytamy w komunikacie Klubu Gaja, pierwsze poważne zmiany w kierunku poprawy sytuacji polskich karpi zaszły w 2009 roku. Wtedy to, na wniosek właśnie Klubu Gaja Sejm znowelizował Ustawę o ochronie zwierząt. Zmieniony artykuł 2 wskazuje od teraz, iż ustawa chroni także ryby, tak jak wszystkie kręgowce, które odczuwają ból, strach i stres. Pakowanie żywych ryb do folii, trzymanie w stłoczonych i w zbyt małych basenach i inne przypadki mogły być już zgłaszane między innymi do inspekcji weterynaryjnej czy na policję.
Przez kilka lat prowadzono kampanie skierowane do konsumentów. Akcje miały uczulić amatorów karpi na to, by ci nie kupowali żywych ryb. We wspomnianą działalność zaangażowany był między innymi znany kucharz Robert Makłowicz. Gastronomiczny specjalista przekonywał wtedy, że ulubioną potrawę ze świeżej ryby można przygotować z bez cierpienia karpia, jakie ryba przeżywa "podczas transportu, sprzedaży i nieumiejętnego zabijania".
W komunikacie Klubu Gaja czytamy, że w 2016 roku Sąd Najwyższy stanął w obronie karpi i wydał orzeczenie uchylające wyroki sądów niższej instancji, które uznały, że przetrzymywanie ryb bez wody nie jest znęcaniem się nad nim. "To był przełomowy krok w polepszeniu losu karpi" - twierdzi stowarzyszenie. Sąd Najwyższy przekazał wtedy także, że (…) oba Sądy w sposób nieprawidłowy interpretują charakter prawny czynu zabronionego znęcania się nad zwierzętami z art. 35 ust. 1a ustawy (…) "ryby, co nie ulega wątpliwości, są kręgowcami i w związku z tym, jak wskazał ustawodawca, są zdolne do odczuwania cierpienia i podlegają ochronie przewidzianej w ustawie o ochronie zwierząt na równi z innymi zwierzętami kręgowymi oraz wymagają humanitarnego traktowania".
W 2017 roku, dzięki interwencji Klubu Gaja oraz Kancelarii adwokat Karoliny Kuszlewicz nie wprowadzono proponowanej zmiany w projekcie nowelizacji ustawy o ochronie zwierząt, która zdecydowanie pogorszyłaby standardy ochrony karpi. Za znęcanie uważa się "transport żywych ryb lub ich przetrzymywanie w celu sprzedaży bez dostatecznej ilości wody uniemożliwiającej oddychanie". Przepis ten wymagał zamiany słowa "uniemożliwiającej" na "umożliwiającej". Tymczasem projekt w ogóle usunął "wodę".
Trzy lata później, bo w 2020 roku w Sądzie Rejonowym Warszawa-Mokotów zapadł przełomowy wyrok za znęcanie się nad karpiami. O tę sprawę adwokat Karolina Kuszlewicz walczyła 10 lat. Udało się - Sąd uznał, że gdy ryby trzymane są bez wody, pakowane do worków foliowych bez wody, rzucane do pojemników, dochodzi do cierpienia tych zwierząt. Wymiar sprawiedliwości dostrzegł więc problem krzywdzenia karpi.
Adwokat Karolina Kuszlewicz do dziś działa w sprawie polepszenia sytuacji zwierząt – szczególnie karpi. Podpowiada między innymi, co robić, kiedy widzimy ryby przetrzymywane w złych warunkach, gdzie zgłosić naruszenia prawa i jak reagować w tym temacie.