Członkowie TOPR wyrazili swoje oburzenie, podkreślając, że działania ratownika są nie do zaakceptowania i przypominają okradanie zmarłej.
Zginęła na Kościelcu. Ratownik wrócił po jej czekan
W ubiegłym roku doszło do śmiertelnego wypadku na Kościelcu. Dziewczyna zginęła po upadku, a jej partner nie był w stanie samodzielnie zejść z góry. Ratownicy TOPR interweniowali na miejscu, pomagając mężczyźnie i zabierając ciało dziewczyny.
Okazało się, że podczas upadku kobieta straciła swój czekan. Jeden z ratowników wrócił miesiąc później na miejsce wypadku, znalazł czekan i zamiast oddać go rodzinie ofiary lub zgłosić znalezisko w TOPR, postanowił go sprzedać za 200 złotych, twierdząc, że kupił go w sklepie.
Mężczyzna został zawieszony
Kiedy koleżanka ofiary rozpoznała czekan, sprawa wyszła na jaw. Sprzęt został zwrócony do TOPR. Zarząd tej organizacji zdecydował o zawieszeniu ratownika, a następnie o jego wykluczeniu z szeregów TOPR.
Naczelnik TOPR, Jan Krzysztof podkreślił, że takie zachowanie jest nieakceptowalne i łamie kodeks ratownika. Oskarżony tłumaczył się, że znalazł czekan kilka tygodni po wypadku i nie był pewien jego pochodzenia.
To pierwszy przypadek w historii TOPR, gdy ratownik został wykluczony za takie działanie, co jest najwyższą karą przewidzianą przez statut organizacji.