Opiekunka czwórki niewidomych z Wrocławia zabrała podopiecznych na wycieczkę do Warszawy. Bilety na samolot kupiła przez internet. Zaznaczyła, że jej podopieczni wymagają asysty. Wszystko poszło sprawnie i cała piatka odleciała zwiedzać stolicę.
W drodze powrotnej zaczęły się jednak problemy. Stewardesa uznała, że zabranie całej czwórki niewidomych na pokład jest niezgodne z przepisami i zagraża bezpieczeństwu reszty pasażerów. Na nic zdały się tłumaczenia opiekunki, że system komputerowy rezerwację przyjął i grupa doleciala do stolicy bez problemów. Stewardesa była nieugięta i kazała dwójce niewidomych opuścić samolot, mimo, że ich bilety były ważne. Po trwającym godzinę zamieszaniu niewidomi opuścili pokład. Noc spędzili w hotelu.
"Załoga naprawdę nie miała innego wyjścia" - mówi "Rzeczpospolitej" Andrzej Kozłowski, rzecznik PLL LOT. "W samolotach obsługujących linie krajowe obowiązuje tzw. instrukcja operacyjna wydana przez EuroLOT. Zakazuje ona zabierania na pokład więcej niż dwóch niepełnosprawnych. Decydują o tym względy bezpieczeństwa".
Rzecznik tłumaczy, że zaostrzenie przepisów dotyczących niepełnosprawnych spowodowane jest tym, że podczas lotów krajowych na pokładzie samolotu przebywa tylko jedna stewardesa. W razie niebezpieczeństwa nie byłaby w stanie pomóc dużej grupie niepełnosprawnych. takie tłumaczenie oburza Annę Woźniak-Szymańską, prezes Polskiego Związku Niewidomych. "Niewidomi nie są osobami upośledzonymi. Nie sądzę, aby mieli problemy ze zrozumieniem instrukcji stewardesy w momencie zagrożenia. Przecież słyszą, co się do nich mówi" - mówi "Rzeczpospolitej". Woźniak-Szymańska nie wyklucza, że zarząda od LOT-u wyjaśnień.