"Grupa nurków schodzi pod wodę na dno Zalewu Sulejowskiego. Wczoraj w zbiorniku odnaleziono częściowo spalony jacht. Sprawa jest tajemnicza, ponieważ nikt nie zgłaszał zaginięcia ani ludzi, ani jachtu" - napisał jeden z portali. Zaintrygowani sensacyjną historią zadzwoniliśmy do policji w Tomaszowie, która według informacji zaangażowała się w poszukiwania.

Reklama

"Słucham? Nic nie wiem o wraku. Został znaleziony kawałek płachty, który był zidentyfikowany jako żagiel. Dlatego strażacy przeszukali okolicę" - powiedziała DZIENNIKOWI podkom. Katarzyna Dutkiewicz z tomaszowskiej policji. "Na tamie zebrało się wielu gapiów, może to ktoś z nich jest autorem informacji o jachcie" - zastanawiała się Dutkiewicz.

Jak się okazuje nurkowie, którzy we wtorek sprawdzali stan tamy znaleźli u jej podstawy kawał żagla i maszt, zawiadomili więc policję. Ta z kolei poinformowała strażaków - bo to jej jednostki specjalistyczne są przeznaczone do poszukiwania topielców i ratownictwa podwodnego.

"Zastępy straży jeszcze nie wróciły z tamy. Na razie możemy powiedzieć tylko tyle, że na dnie jest maszt i żagiel" - usłyszeliśmy w komendzie powiatowej straży pożarnej w Tomaszowie Mazowieckim.