Na filmie, który nakręcił górnik badający poziom stężenia metanu, widać, w jaki sposób można manipulować pomiarami. Telewizja TVN24 - która wyemitowała film - rozmawiała z jego autorem. Górnik tłumaczył dziennikarzom, że jego przełożeni nakazali mu wykazanie w pomiarach niskiego stężenia gazu.

>>>Największe katastrofy górnicze w Polsce

Według anonimowego rozmówcy nie było to trudne, bo czujniki pomiarowe umieszczano w wylotach świeżego powietrza, gdzie stężenie metanu w powietrzu wynosiło poniżej 2 procent. Tymczasem - jak twierdzi górnik - rzeczywiste stężenie wynosiło niejednokrotnie powyżej 9 procent. Takie stężenie musiało być w piątek rano w kopalni "Wujek" w Rudzie Śląskiej, gdy doszło do tragedii, w której zginęło 12 górników.

>>>Tusk: Pomożemy rodzinom ofiar

O lekkomyślnym i śmiertelnie groźnym procederze słyszeli także funkcjonariusze Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego. W kwietniu i maju kierowali pytania w tej sprawie do Komendy Wojewódzkiej Policji oraz do Wyższego Urzędu Górniczego. Sami sprawą się nie zajęli.

"Wszelkie sygnały i doniesienia dotyczące nieprawidłowości lub przestępstw, których ściganie nie mieści się we właściwości rzeczowej Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego, są niezwłocznie przekazywane do właściwych organów, w tym przypadku do Komendy Wojewódzkiej Policji w Katowicach" - informowała w piątek ABW.

Policja z kolei twierdzi, że pytała o to Wyższy Urząd Górniczy. "Pod koniec maja z urzędu górniczego otrzymaliśmy informację, że została przeprowadzona kontrola i rekontrola w katowickiej i rudzkiej części kopalni, łącznie z przesłuchaniem świadków. Czynności nie potwierdziły podejrzeń o manipulowaniu pomiarami" - oznajmił rzecznik śląskiej policji w TVN24.

Wyższy Urząd Górniczy też rozkłada ręce. Prezes GUW Piotr Litwa zapewniał w telewizji TVN24, że kontrole były rzetelne i na dodatek niezapowiedziane. Niestety, co innego mówiła rzeczniczka GUW, która podkreśliła, że każda kontrola musi być zgłoszona wcześniej kopalni. "Kontrole prowadzone są (...) zgodnie z nowymi przepisami o swobodzie działalności gospodarczej i muszą one być zgłaszane wcześniej na kopalnie" - powiedziała w TVN24 Edyta Tomaszewska. Rzeczniczka podkreśliła też, że inspektorzy nadzoru górniczego nie otrzymali z ABW filmu, który w piątek pokazała TVN24.

Autor filmu twierdzi, że informował przełożonych o kilkukrotnych przekroczeniach dopuszczalnych norm, ale nikt nie reagował. Tomaszewska zadeklarowała, że nadzór górniczy może udostępnić wyniki kwietniowej kontroli w "Wujku" w poniedziałek.















Reklama