Joanna Kołaczkowska zmarła w wieku 59 lat. Kilka miesięcy temu okazało się, że choruje na raka. Nie podano do wiadomości, jaki to dokładnie rodzaj nowotworu. W lipcu bliscy artystki prosili o to, by wysyłać jej ciepłe myśli i pozytywną energię.

Joanna Kołaczkowska nie żyje. Wskazała dwie osoby, które powinny ją zastąpić na scenie

Niestety jej życia nie udało się uratować. W rozmowie z Szymonem Majewskim sprzed kilku lat artystka otwarcie mówiła o tym, jak chciałaby, by wyglądała działalność kabaretu Hrabi, gdy jej nie będzie.

Reklama

Mamy to wszystko obmyślone. (...) Oni powiedzieli, że jeżeli ja odejdę, to nie będzie już Hrabi, że jestem za silnym czynnikiem, natomiast ja wskazałam dwie osoby, które powinny mnie zastąpić - powiedziała w w podcaście "Mówi się".

Joanna Kołaczkowska zaplanowała swój pogrzeb. Miała jedno ważne dla niej życzenie

Joanna Kołaczkowska wyznała wówczas, jak chciałaby, by wyglądał jej pogrzeb. Wspominała, że przez wiele lat miała wizję bardzo smutnej ceremonii. Od dziecka myślałam o swoim pogrzebie i bardzo płakałam. (...) Bardzo przeżyłam pogrzeb mojego ojca. (...) I później trochę podobnie wyobrażałam sobie swój. Przede wszystkim, że jest bardzo, bardzo smutno. (...) Ale teraz mam nową wizję...- stwierdziła Kołaczkowska.

Artystka wyznała, że jej życzeniem było to, by została skremowana. Teraz mam takie wyobrażenie, żeby po pierwsze mnie skremować. Uroczyście zaświadczam, żeby nikt nie dopuścił, żeby pochować ciało - powiedziała w rozmowie z Szymonem Majewskim.

Joanna Kołaczkowska nie chciała pogrzebu w kościele. Wyjaśniła, dlaczego

Reklama

Joanna Kołaczkowska wyznała również, że nie chciałaby, by jej ceremonia pogrzebowa była zabawna. Nie mam żadnych pomysłów na mój pogrzeb, żeby było tak czy inaczej, ale żeby byli oczywiście ci, co przeżyją, najbliżsi. (...) Żeby ludzie przemawiali, żeby było dużo ludzi i żeby opowiadali o tym, jak się poznaliśmy albo trochę o mnie. Oczywiście też, żeby były moje ulubione piosenki i na pewno, żebym była skremowana. To najważniejsze - powiedziała Kołaczkowska.

Zmarła przyznała, że nie była związana z Kościołem katolickim i dlatego chciała, by ceremonia miała charakter świecki. Czułam się obco w kościele. Nie rozumiałam tego języka. Tam nie było nic dla mnie. Potrzebowałam miłości, przytulenia, ciepła, poczucia bezpieczeństwa. Nic mnie dobrego w kościele nie spotkało. (...) Pożegnanie z Kościołem było bardzo przykre. Miałam spowiedź i było bardzo nieprzyjemnie, jak usłyszałam jakieś kosmiczne rzeczy, w ogóle jakieś nieprawdziwe, obelżywe. Było mi tak przykro... Jestem dorosłą osobą i nie będę słuchała takich rzeczy, wiesz? I wyszłam - powiedziałą Kołaczkowska.