Bestry, szef Ruchu Ludowo-Narodowego, twierdzi, że padł ofiarą nagonki. "Podłoże jest finansowo-rodzinne" - tłumaczy. Wyjaśnił, że doniesienia prasowe o jego młodzieńczych wybrykach powstały na podstawie donosów od jego "najbliższego otoczenia rodzinnego".

Reklama

Problem w tym, że te donosy są bardzo dobrze udokumentowane. Są dokumenty na to, że w 1986 roku poseł uczył techniki w podstawówce w Szczecinie, lecz nagle został z niej usunięty. Znaleźli się świadkowie, którzy potwierdzają, że Bestry całował i obmacywał swoje uczennice. Ostatnio media dotarły do wyroku, który w 1983 roku miał dostać poseł za zgwałcenie pasażerki w pociągu. Został skazany na rok i sześć miesięcy więzienia w zawieszeniu na trzy lata za to, że będąc konduktorem, "spowodował naruszenie czynności narządów ciała".

Nawet jeśli Bestry ma na pieńku z rodziną i to ona nakręciła całą aferę, nie zmienia to faktu, że poseł jest w dużych tarapatach. I on sam chyba zdaje sobie z tego sprawę, bo wylądował kilka dni temu w szpitalu z objawami zawału serca.