Rozmowa od początku toczyła się w dość napiętej atmosferze. Konrad Piasecki zacytował wypowiedź warszawskiego radnego PiS, Macieja Maciejowskiego, który stwierdził: Honoru Polski musieli bronić kibole. Brawo dla nich! Nie dajmy sobie pluć w twarz.
Radny PiS jest w swojej wypowiedzi jest tak samo mądry jak pan premier Donald Tusk czy inni politycy, wzywający Polaków do wspólnego defiladowania czy wspólnego marszu z kibicami rosyjskimi przed meczem Polska-Rosja - stwierdził Joachim Brudziński. Wyjaśnił, że była to już kolejna głupota, której dopuścił się Maciejowski. Z tego, co się orientuję, chyba jest już sprawa u rzecznika dyscyplinarnego za jego wcześniejszą aktywność - dodał. Na propozycję Piaseckiego, by Maciejowskiego wyrzucić z PiS, Brudziński odpowiedział: U nas nie ma po prostu wyrzucania. Na argument, że tak po prostu wyrzuceni zostali Zbigniew Ziobro i Jacek Kurski, poseł PiS odpowiedział, że w tamtym wypadku odbyło się posiedzenie komitetu politycznego partii i to on zdecydował o usunięciu polityków z PiS.
Radny Maciejowski popełnił taką samą głupotę, podejrzewam nawet dużo mniejszą niż ci, którzy dopuścili do tego, aby w ogóle taka sytuacja mogła zaistnieć. Mam na myśli panią prezydent Hannę Gronkiewicz-Waltz, premiera Donalda Tuska- stwierdził Brudziński. Konrad Piasecki zareagował pytaniem, czy błędem było wpuszczenie rosyjskich kibiców do Polski. Bardzo proszę, bez demagogii - odparował poseł PiS. I przypomniał, że zgody na demonstrację w Warszawie odmówiono NSZZ "Solidarność", a rosyjscy kibice dostali ją bez problemu. Ale to nie była demonstracja, to był przemarsz na mecz, który i tak się musiał odbyć. Kibice jakoś tam musieli dojść - argumentował z kolei Piasecki.
Joachim Brudziński wyjaśniał, że on na mecz szedł właśnie w towarzystwie rosyjskich kibiców. Obok mnie rodzina z małymi dziećmi, Rosjanami. Przekomarzaliśmy się, kto wygra. Nie było żadnych burd - relacjonował. Do burd, jak mówił, doszło, bo Donald Tusk i Hanna Gronkiewicz-Waltz po raz kolejny dali wpuścić się w maliny rosyjskiej prowokacji. Stwierdził w końcu, że gdyby nie było przemarszu, nie byłoby bójek chuliganów, a nawet gdyby były, nie przyciągnęłyby takiej uwagi mediów.
Konrad Piasecki zwrócił się do Brudzińskiego o deklarację, że PiS potępia zachowania kibolskie. Ale co to w ogóle za pytanie? - odparował poseł PiS. Dziennikarz wyjaśniał, że w przeszłości politykom PiS zdarzało się bronienie kiboli. Wspomniał poręczenia za Piotra S. 'Starucha". Brudziński z kolei zaczął przekonywać, że ten sam mężczyzna, który na Krakowskim Przedmieściu organizował sprzeciw wobec obrony krzyża przed Pałacem Prezydenckim, był pomagierem rosyjskich kiboli na Moście Poniatowskiego.To jest akcja polityczna, której skutki dzisiaj ponosi Polska w sposób opłakany - podsumował poseł PiS.
Kłótnia na serio zaczęła się od stwierdzenia Konrada Piaseckiego, że PiS od początku broniło kibiców, to znaczy kiboli. Brudziński stwierdził, że taka argumentacja jest żenująca. Piasecki chciał, by poseł PiS przyznał, że poręczania za "Starucha" było żenujące. Brudziński stwierdził jednak, że żenująca jest cała ta rozmowa.
Wpisuje się pan w zabieg propagandowy i marketingowy, który ma na celu przypisanie działań chuliganerii warszawskiej, wywołanej w dużej mierze przez indolencję, żeby nie powiedzieć głupotę urzędników, w tym wiceprezes PO Hanny Gronkiewicz-Waltz, na ramiona Prawa i Sprawiedliwości - atakował Brudziński. W finale rozmowy stwierdził, że oczekuje, by Piasecki jako doświadczony dziennikarz nie będzie powtarzał kalki rozpisanej przez doradców tuskowych.
Za porażkę wizerunkową Polski podczas Euro 2012 odpowiada Donald Tusk i nie pomoże mu ani pan redaktor Piasecki, ani pan Palikot, ani wszyscy pomagierzy pana premiera Tuska i PO - skonstatował poseł PiS.
Za pomagierów Tuska uważam, że posuwa się pan trzy kroki za dużo - odpowiedział Konrad Piasecki i zakończył rozmowę.
A ja uważam, że posuwa się pan dziesięć kroków za dużo, przypisując PiS jakiekolwiek związki z chuliganerią stadionową - zdążył jeszcze odpowiedzieć Brudziński.