Przyjaciele namawiają Aleksandra Kwaśniewskiego do powrotu do polityki, Janusz Palikot widzi go nawet jako premiera. Ale były prezydent nie pali się do reanimowania lewicy. Jako poseł czy premier Kwaśniewski musiałby ujawnić swoje zarobki w spółkach Jana Kulczyka. Po co mu to? - mówi w rozmowie z "Gazetą Wyborczą" jeden z polityków SLD.

Reklama

Były prezydent zasiada w międzynarodowej radzie doradców firmy Kulczyk Investments, obok byłego prezydenta Niemiec Horsta Koehlera i generała Jamesa L. Jonesa, doradcy ds. bezpieczeństwa Baracka Obamy w latach 2009-2010.

Ani sam Kwaśniewski, ani firma Jana Kulczyka nie ujawniają, jakie wynagrodzenie pobiera były prezydent. Jednak "GW" podaje, że według jej informacji mowa o około 200 tysięcy dolarów rocznie, co w przeliczeniu na złotówki daje miesięczną pensję rzędu około 52 tysięcy złotych.

Czy Kwaśniewski i inni prominentni członkowie rady doradców zajmują się w praktyce? Według nieoficjalnych informacji dziennika, gen. Jones doradza w sprawach inwestycji, które znajdują się na terenach zagrożonych wojną, Hors Koehler - a sprawach Afryki, a Kwaśniewski - Europy, z naciskiem na Polskę i Ukrainę.

Jak pisze "Gazeta Wyborcza", taka współpraca sama w sobie nie jest niczym szczególnym - podobne relacje łączą z biznesem wiele osobistości publicznych, które zakończyły już karierę polityczną. Jednak w przypadku byłego prezydenta sprawa jest delikatna - gazeta przypomina, że rząd formacji, z której wywodzi się Kwaśniewski, był przychylny dla Kulczyka i jego interesów.